Clary z pomocą Michaela dostała się na czwarte piętroa apartamentowca w którym znajdowało się mieszkanie Luke'a. Całą podróż spędzili w ciążącej ciszy, której żadne z nich nie odważyło się przerwać. Z policzków Clary nieprzestawalnie spływały łzy, a chłopak nie wiedział jak jej pomóc, dlatego skupiał się wpierw na drodze, później na zlokalizowaniu mieszkania, w którym jeszcze nie był. Wreszcie ich dwójka dotarła do drzwi ze srebną dwudziestką. Clifford pochylił się nad czarną wycieraczą spod której wyciągnął klucz i w ekspresowym tępie otworzył drzwi, wpuścił Irwin pierwszą i najciszej jak umiał zamknął za nimi drzwi. Odłożył walizkę Clary na bok, zdjął buty i gestem ręki zaprosił ją do, jak mu się wydawało, pokoju Luke'a. Michael przysiadł na czarnej pufie, stojącej tuż obok srebrnego, metalowego biura zagraconego, wydawaćby się mogło, setką różnych rzeczy, a Clary położyła się na niepościelonym, dwuosobowym łóżku.
- Nie jestem taka... - wyszeptała Clary chowając głowę w niebieskiego jasia. Dziewczyna wtuliła się na tyle mocno w poduszkę, by jej nozdrza wyczuły stłumiony zapach Luke'a, natychmiast uśmiechnęła i zaciągnęła pachnącym nim powietrzem. Jego zapach uspokoił ją na tyle by mogła dokończyć swoją myśl - Nie płakałam bezpośrednio przez Calum'a, chyba przez jego słowa dotarł do mnie ból, którego nie dopuszczałam do siebie przez te miesiące. Pękłą skorupa tej twardej Irwin.
- Wiem Clary, wiem. Znam Cię nie od dziś. - odpowiedział Michael postanawiając przysunąć pufę bliżej do łóżka, tym samym ogarniając wzrokiem dokładniej, cały pokój Hemmings'a. Jedna z czarnych ścian pokryta była rozmaitymi plakatami, na podłodze walały się zapisane kartki, a pod łóżkiem widoczna była bluza, ze trzy bluzki, kilka par skarpetek i bokserki. Okno w połowie zasłonięte było granatową zasłoną, na parapecie leżało kilka książek, paczka papierosów. Lampka bez żarówki stała tuż obok odświeżacza powietrza o zapachu morska bryza. Nad biurkiem wisiała tablica korkowa, cała zaklejona zdjęciami i niedokończonymi tekstami piosenek. Po ciszy, która ciągnęła się za długo, oboje westchnęli, wiedzieli, że musieli wreszcie porozmawiać, jednak żadne z nich nie wiedziało jak zacząć. Po kilku kolejnych, przemilczsnych minutach Clary usiadła niespokojnie na łózku i odważyła się spojrzeć towarzyszowi w oczy.
- Przepraszam, nie tylko za sytuację na lotnisku. Przepraszam za wszystko Michael. - mówiąc to była spokojna, łzy zdążyły zaschnąć na jej twarzy, która nie wyrażała nic poza bólem. Czuła się rozdarta, mimo, że wróciła do domu i mogła przestać udawać tą sarakstyczną, sukowatą Clary z Nowego Jorku, część udawanej Clary została, odcisnęła swój ślad, pozostawiła prawdziwą dziewczynę niestabilną emocjonalnie. Zmienną. Co zrobiłaby będąc w Stanach? Najprawdopodobniej naplułaby Hood'owi w twarz, olała całą sprawę i poszła ze znajomymi do klubu, jednak jej komfortowa sytuacja zniknęła i należało stawić czoła temu, od czego tak bardzo chciała uciec. Głos Michaela sprowadził ją na Ziemię:
- Wybaczyłem Ci już dawno, Clar. Myślę, że o lotnisku nie ma co za dużo myśleć, emocje na nas wpłynęły, nie zachowalibyśmy się w ten sposób bez tej całej emocjonalnej obudowy. - Cliffo wziął jej dłonie w swoje i uśmiechnął się pocieszająco.
- Jak to jest w ogóle możliwe? - zapytała kątem oka zerkając na fioletowego.
- Nazywają to chyba miłością, tak sądzę. - chłopak zaśmiał się, jednak w tym śmiechu nie było nic z radości, to był jednen z tych smutnych śmiechów, które miały odciągnąć uwagę od wagi wypowiedzianych słów. - Wolałem Ci wybaczyć, niż żyć w gniewie tak jak zrobił to Calum.
- I co mam teraz zrobić? - Irwin objęła głowę ramionami i zamknęła oczy. Po chwili poczuła jak Michael siada na łóżku obok niej i subtelnie masuje jej kolano. Oderwała czaszkę od kolan i wpatrując się w podłogę wyczekiwała odpowiedzi. Jednak ta nie zamierzała nadejść. - Pamiętasz naszą rozmowę telefoniczną? - chłopak skinął głową, doskonale pamiętał te gorzkie słowa, które usłyszał. - Wtedy Cię okłamałam... - jego serce zaczęło bić szybciej - Zraniłam również siebie, mówiąc Ci te bajki wyssane z placa bo prawda jest taka, że... Jesteś i zawsze będziesz dla mnie wyjątkowy Michael. I...
- To mi wystarczy Clary, próbowałem pogodzić się z tym, że ta miłość jest nieodwzajemniona, ale nie mogę, to jest trudne, lecz staram się...
- Michael, to nie jest prawda... To uczucie wcale takie nie jest, ja wiem, że czuję coś do Ciebie, ale wtedy przez telefon, kiedy usłyszałam jak płaczesz, chciałam Ci pomóc... Okłamać Cię, żebyś zapomniał o mni...
- Do czego zmierzasz? - przerwał jej gwałtownie, chwytając jej policzek, zmuszając do wzrokowego kontaktu. I w tym momencie nastrój uległ zmianie. Emocje Michaela wybuchły, jego pewność siebie urosła, poczuł, że jeszcze jest o co walczyć. Zmierzał wziąść sprawy w swoje ręce, rozegrać grę po swojemu.
- Mimo moich uczuć... Myślę, że nie powinniśmy być nikim więcej, niż przyjaciółmi. - szepnęła z wyczuwalną nutą zwątpienia w głosie i odwróciła głowę, ale Michael nie przyjmował słowa "tylko" i "przyjaciele" w jednym zdaniu. Nie po tym kiedy wiedział już, że Irwin nadal darzy go uczuciem. Delikatnie przejechał palcami po jej bladym, nagim ramieniu, zmuszając blondynkę by na niego spojrzała. Wiedział co oboje czuli, sytuacja była jasna, zamierzał trzymać się tego tak długo jak to możliwe. Doskonale wiedział co robić. Clary nieśmiało podniosła wzrok i spojrzała w punkt obok Clifforda, jednak chłopak zdecydowanym ruchem chwycił jej podbródek i po raz kolejny zmusił by spojrzała mu w oczy. Teraz się nie podda, nie ma mowy.
-Gówno prawda Clary...tylko przyjaciele? - wyszeptał, ręką kreśląc koła na jej talii. - Cóż, nie sądzę by przyjaciele patrzyli na siebie w ten sposób. - Michael zaczął subtelnie scałowywać linię szczęki Clary. Dziewczyna mruknęła, przygryzając wargę, na co chłopak uśmiechnął się uwodzicielsko - Przyjaciele nie sprawiają, że druga osoba czuje się w taki sposób. - mówiąc to zjechał rękoma niżej do jej ud i piorunującym ruchem podniósł ją energicznie i posadził na swoje kolana. W tym momencie nie wiadomo kto był bardziej zdziwiony, Clary nagłym przejęciem kontroli przez Michaela, czy Michael nademiar wysoką pewnością sukcesu. - Przyjaciele nie zostawiają siebie bez oddechu. - zaśmiał się słodko, kiedy zauważył, że Irwin wstrzymała oddech w chwili gdy wylądowała na jego kolanach.
- Zaczynasz grać na moich emocjach. - Clary zjechała wzrokiem niżej do warg Michaela, to nie był dobry pomysł. Posiadacz fioletowych włosów, by podniecić dziewczynę, wpierw oblizał, następnie przygryzł dolną wargę, podziwiając emocje, które wypisane były na bladej twarzy blondynki. Oboje wiedzieli co nastąpi. - I najważniejsze, przyjaciele nie całują się w ten sposób. - na to warto było czekać pięć długich miesięcy, na pocałunek taki jak ten mogliby czekać nawet latami. Clifford najpierw cmoknął kącik jej ust, później niemal niewyczuwalnie musnął dolną wargę Clary, by na samym końcu wreszcie złączyć ich usta. Wcześniejsze pocałunki nigdy nie były tak pełne namiętności i uczucia, jak właśnie ten. Irwin wsunęła dłoń między fioletowe kosmyki włosów Michaela i uśmiechnęła się gdy poczuła, że chłopak również zakręcił sobie wokół palca jej włosy i ulokował gorącą dłoń, na jej policzku. Przy każdym nawet najmniejszym ruchu języka czuli paraliżujące iskry, jakby to była jedyna, prawidłowa rzecz w ich życiu. Po raz pierwszy Michael czuł się kompletny i śmiał twierdzić, że Clary czuła się tak samo. Dziewczyna zsunęła ręce i złączyła je na wilogtnej szyi chłopaka. Oderwali się od siebie po długich chwilach. Michael posłał dziewczynie uśmiech i z trudem łapiąc oddech wyszeptał krótkie wow, sprawiając, że twarz Clary również rozświetlił uśmiech. Dziewczyna zaśmiała się krótko po czym zeszła z kolan "przyjaciela" i położyła się tuż obok. Michael zrobił to samo i objął dziewczynę zbliżając ich klatki piersiowe.
- A więc, co to znaczy? - zapytała związując włosy w kucyk. Jej twarz po pocałunku nabrała różowych kolorów. Była... szcęśliwa?
- Że jesteś tak samo głupia jak te pięć miesięcy temu. - Clary parsknęła:
- Zdania nie zaczyna się od "że".
Michael zaśmiał się na to stwierdzenie i ponownie musnął przelotnie usta Irwin. Słyszał szalone bicie swojego serca, szum krwi w uszach, wszystko było idealne. On i Clary leżąca w jego ramionach, pełne uczucia spojrzenia, pocałunki. - Znów chcesz oddalić mnie od siebie mimo tych wielkich uczuć, które skrywasz o tutaj. - przy tych słowach położył rękę na sercu Clary i przysunął dziewczynę jeszcze bliżej do siebie.
-Tak, to prawda... - dziewczyna westchnęła wtulając twarz w klatkę piersiową Michaela. - Po prostu to jest dla mnie zbyt skomplikowane. Ja, Ty, życie, które wiodłam w Nowym Jorku i cały dramat z Tristanem. Musisz mnie zrozumieć Michael. Przez te kilka dni zdążyłam rozstać się z Evans'em, rozbić drogi samochód na drzewie, stać się pełnoletnią, poznać Luke'a, dowiedzieć się o próbie samobójczej brata, wrócić do Sydney, pokłócić się z Hood'em i... i zdążyłam ponownie poczuć się w ten wspaniały sposób przy Tobie. To wszystko jest dla mnie zbyt trudne, daj mi czas. Myślę, że jestem zbyt zagubiona.
-Dobrze, wiesz, że mogę dać Ci tyle czasu ile tylko chcesz jednak musisz wiedzieć jedno... - Michael zrobił teatralną pauzę, po czym głośno wypuścił powietrze z ust - Jeśli teraz ponownie dam Ci przestrzeń, jeśli odpuszczę... to uczucie, którym darzysz Luke'a stanie się jeszcze silniejsze, może nawet bardziej silne niż te, którym darzysz mnie?
-Michael ale ja i Lu...
-Ty i Luke jesteście tylko przyjaciółmi? - westchnął, krzyżując ręce za swoją szyją tak by posłóżyły mu za poduszkę i odsunął się od Clary przenosząc wzrok na sufit. - Gdy zobaczyłem jak jego dłoń kurczowo ściska twoją dłoń na lotnisku, jak niemo daje Ci znak, że nas wypatrzył, gdy zrozumiałem jego opiekuńcze spojrzenia w twoją stronę. Opuściłem głowę, myślałem, że jesteście ze sobą zby blisko. Gdy usłyszałem jak wołasz jego imię, kiedy płakałaś, tak bardzo się bałem. Czułem się jakbyście podeszli do mnie i spoliczkowali. Dziś biegłaś by wpaść w moje ramiona, ale nie wiem co może się stać jeśli po raz kolejny dam Ci pomyśleć, następnym razem to jego ramiona mogą Cię objąć. Nie moje. Od kiedy wiem, że tamta rozmowa była kłamstwem, mam o co walczyć... Znów mam nadzieję.
I kiedy po twarzy Michaela spłynęły łzy, Clary poczuła to rwanie w okolicach klatki piersiowej, które krzyczało, że Michael ma rację. Zamknęła oczy. Doskonale pamiętała to palące uczucie gdy jego błękitne oczy podziwiały każdy milimetr jej twarzy, pamiętała gęsią skórkę kiedy Hemmings pieścił jej policzek, pamiętała gorycz, która pojawiła się gdy odsunęła się od niego bojąc się co może się stać gdy tego nie zrobi. Jednak doskonale wiedziała, że chłopak leżący tuż obok jest tym właściwym. Uczucis, które dawał jej Clifford w połowie nie były tak wielkie, jak te malutkoe płomyczki, które czuła przu Luke'u. Michael sprawiał, że czuła się wyjątkowo, sprawiał, że życie było coś warte. Michael był z nią przez całe życie, dorastał z nią, dbał o nią. Wlaczył. Podjęła decyzję. Gwałtownie wstała i pochylając się nad fioletowym chłopcem, przysiadła okrakiem na jego miednicy, składając subtelne pocałunki na policzkach, szczęce i wargach Michaela. Z upływającymi chwilami Clary stawała się brutalniejsza, jej pocałunki atakowały usta chłopaka, a biodra zaczęły delikatnie ruszać się w przód i w tył. Michael przeniósł swoje ręce na plecy dziewczyny i kreślił na nich nieokreślone znaki, od czasu do czasu wplatając palce w jej blond włosy. Czas na powrót Amerykańskiej, dominującej części Clary Irwin. A może to już wcale nie była tylko ta amerykańska, udawana Clary? Może teraz mimo wrażliwości, była sarkastyczną, lubiącą dominować, nową sobą?
- Zdecydowanie podoba mi się to co zrobiła z Tobą Ameryka ale nie chcę, żebyś się do tego zmuszała. - Clifford wysaptał ciężkie do zrozumienia słowa, pomiędzy pocałunkami, automatycznie przerywając pieszczoty. - Nie chcę, żeby to wyglądało w ten sposób...
-Michael. - Irwin posłała chłopakowi stanowcze spojrzenie i gwałtownie wyprostowała swoje plecy. -Nie wiem jak bardzo szalone to jest, ale... Lubię Cię, jasne? Jestem teraz niezdecydowana, moje emocje nie są stabilne ale to jedno jest pewne. - dziewczyna przygryzła wargę, poprawiając swoje roztrzepane włosy, szeroko gestykulując, podkreślała tylko prawdziwość swoich słów. -Teraz wiem, że z Tobą będę szczęśliwa i ja naprawdę tego chcę. Chcę dać mam szansę. Widzę jak się o mnie troszczysz, jak walczysz, czuję Twoje spojrzenia palące moją skórę. To nie jest już dziecinada, którą prowadziłam przed wyjazdem. To jest poważne dla mnie.
-Clary, ja po prostu... To ma być nasz pierwszy raz i...Wiem, że ja nie jestem Twoim pierwszym, ale Ty będziesz moją, więc... - Clifford objął twarz blondynki swoimi rękoma i uśmiechnął się do niej.
-Michael, jestem pewna tego, że jesteś wyjątkowy. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz, że pomożesz mi się ustabilizować. My to jedyna rzecz, której teraz jestem pewna. Jeśli tego nie chcesz, to jest okej. Nie chcę, żeby to było dla Ciebie złe wspomnienie. - dziewczyna musnęła wargami delikatnie dłonie Michaela, uśmiechnęła się by po chwili przytulić się do niego z całej swojej siły. - Clifford pragnę Cię... - szepnęła zagryzając płatek jego ucha i zjeżdżając niżej rękoma do jego krocza dodała: To jest mi teraz potrzebne, wiesz?
- Clary... Od kiedy jesteś... - przełknął ślinę - ...taka? - jęknął chłopak, wypychając biodra do przodu pod wpływem dotyku blondynki. Clary zaśmiała się tylko i kontynuowała, podsycanie emocji kipiących w Michaelu. - Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. - Irwin złączyła ich wargi w długim pocałunku i odrywając się, mruknęła ciche mhm? - Czy będziesz moją dziewczyną?
- Idiota! Kto normalny pyta o to po otrzymaniu friendzone'a? - zaśmiała się słodko i rozpinając guziki koszuli swojego, nareszcie, chłopaka odpowiedziała. - Oczywiście Michael, z przyjemnością. - później Cliffo złączył ich wargi. Szybkim, niespodziewanym ruchem przerzucił Clary na łóżko i teraz to on przysiadł na niej. Zdjął szybko jej koszulkę, po czym dorwał się do szyi... swojej dziewczyny i zostawił po sobie purpurowo-czerwony ślad na co Irwin cicho jęknęła. Dłoń Michaela błądziła w okolocach miednicy Clary, wreszcie zdecydował się na zdjęcie spodni blondynki. Chłopak przez chwilę męczył się ze sznurkami by ostatecznie rzucić dresy gdzieś w róg pokoju.
- Moja kolej. - Clifford słysząc to natychmiast pozwolił Clary górować. Dziewczyna wpierw zostawiła kilka śladów na klatce piersiowej, by po chwil dosłownie zerwać z chłopaka ciasne, czarne spodnie. Michael ulokował dłonie na plecach blondynki, by zdjąć jej stanik podczas kolejnego, namiętnego pocałunku. - Może ci pomóc? - zapytała zaczynając ponownie ruszać biodrami w górę i w dół siedząc na miednicy Clifforda.
- Poradzę sobie. - odparł nadal szarpiąc zapięcia biustonosza.
- Wcale nie. - Clary zaśmiała się wprost do jego ust i sama odpięła swój stanik, kładąc go gdzieś za siebie. - Nie jesteś zawiedziony, że one nie wyglądają jak te Pameli Anderson?
- Przestań mnie rozśmieszać, kiedy przez Twoje ruchy ledwo co trzeźwo, kurwa - jęknął gdy dziewczyna specjalnie wykonała mocniejszy ruch biodrami - Clary! - sapnął nie pamiętając już co tak właściwie miał powiedzieć.
- Radzisz sobie świetnie - szepnęła wprost do ucha Michaela, powodując gęsią skórkę na całym jego ciele. - ...ale może przejdziemy do konkretów? - złożyła pocałunek na uchu chłopaka i wróciła ponownie do nabrzmiałych od dużej ilości pocałunków ust. - Dotknij mnie. - jęknęła gdy dłoń Michaela wolnym ruchem przejechała po jej udach, a druga nieśmiało, ledwo musnęła jej piersi. Kiedy figi Clary miały już zjechać z jej łydek usłyszeli trzask zamykanych drzwi.
- WOW! WOW! WOW! - wykrzyknął Luke zasłaniając ramieniem swoje oczy. - Tego to ja się nie spodziewałem! - Michael instynktownie przytulił nagie ciało Clary i natychmiast przykrył ich leżącą obok kołdrą.
- Kurwa Luke! - pisnęła Clary wymacując swój stanik i najszybciej jak potrafiła zakładając go, a później podciągnęła swoje do połowy zdjęte figi.
- Kurwa Clary! - zaśmiał się Luke i wszedł do swojego pokoju.
- Mogłeś uprzedzić... - Clifford zasłonił swoją twarz dłońmi, a Clary bacznie obserwowała ruchy Luke'a. Blondyn podszedł do biurka, otworzył boczną szufladę i wyjął kilka...
- Prezerwatywy? - zapytała Clary z cwaniackim uśmiechem na ustach, ruszając zabawnie brwiami - No, no Luke! - oboje z Michaelem zaczęli się śmiać kiedy Hemmo spłonął rumieńcem. Michael wreszcie podniósł się z łóżka, podszesł do przyjaciela i poklepał go po ramieniu, zaczynając na głos liczyć ilośc wyjętych przez niego prezerwatyw - Dwie, cztery, pięć... Osiem?! - wykrzyknął na głos fioletowy, w myśli jeszcze raz wszystko przeliczając. Mimo jego słabej matmy nie pomylił się w dodawaniu.
- Zejdźcie ze mnie. - burknął Hemmings, chowając wszystko do kieszeni. - Nie wrócę na noc, dziś możesz tu spać Clifford, jeśli chodzi o Clary to już umówiliśmy się, że póki co zamieszka ze mną. W szufladzie jest jeszcze pełno prezerwatyw, bawcid się dobrze. - Minęły dwa tygodnie od kiedy ostatni raz pojawił się po złej stronie miasta. Potrzebował pieniędzy na kilka nowych ciuchów oraz na struny do gitary. Musiał tam wrócić, jednak bał się, że nie tylko Ashton dowie się o jego sekretach. Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej przez obecność Michela i Clary w mieszkaniu, kompletnie o tym nie pomyślał. Jeśli Michael zacznie dodawać dwa do dwóch szybko wszystko wyjdzie na jaw. Blondyn wreszcie odwrócił się na pięcie w stronę wyjścia, jednak zatrzymał go dziwnie przejęty głos Clary:
- Nie mówiłeś mi, że kogoś masz.
- Bo nie mam. - i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. Dlaczego jego serce biło tak szybko? Przecież wiedział, że ona należy do Michaela.
Hej kochani :) Przedstawiam Wam kolejną część Lost Boy, mam nadzieję, że FF Wam się podoba x Jesteśmy już na półmetku, huhu, akcja nabiera tępa a w kolejnym rozdziale poznacie Luke'a dokładniej :D Dziękuje za votes i komentarze pod poprzednim rozdziałem (:
Buziaki i do następnego xo