Szczupła blondynka stanęła przed dużym lustrem przeczesując swoje długie włosy po raz
kolejny tego popołudnia. Wory pod jej brązowymi oczami był zatuszowane
dokładnie jasnym podkładem. Nie mogła sobie pozwolić na wyjście do przyjaciółki
w stanie naturalnym tj. mam kaca po
wczorajszej imprezie, proszę pomóż. Clary w swojej głowie już widziała
Haverley prawiącą jej kazanie o tym, że w jej wieku nie powinno się tyle
imprezować, a co najważniejsze pić w nocy tak dużo by czuć się jak zwłoki
następnego dnia. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, miała definitywnie dość Amy
i jej wywodów na temat trybu życia młodszej. Może to co robiła nie było
właściwe, ale jak najbardziej pozwalało jej zapomnieć o wszystkich brudach,
które zostawiła w Australii.
,,Problemy, które
zostawiłaś sam na sam ze swoim bratem’’ - podpowiedział cicho jej umysł lecz
siedemnastolatka odrzuciła tę myśl daleko od siebie. Nie mogła po raz kolejny
znaleźć się na granicy, nie mogła upaść. Od dnia gdy jej rodzicie zginęli w
katastrofie lotniczej, odcięła się od życia, które prowadziła na cześć napisania
swojej historii od nowa, na cześć nowej siebie którą miała stworzyć. Wyłączyła
wszelkie emocje by tylko zapomnieć o wszystkim, o swoim trwającym prawie
osiemnaście lat życiu. Oczywiście jeśli Clary na coś się uparła, musiała to
dostać, więc jej postanowienie zostało spełnione: zapominała, na małą chwilę gdy ćpała lub upijała się do
nieprzytomności. Nastolatka jednak nie była pewna czy takie życie jej
odpowiada, choć lepszym rozwiązaniem było oszukiwanie samej siebie, iż imprezy
i seks to wszystko czego potrzebuje na tę chwilę. Organizm i mała dawka snu
osłabiały ją, można to zauważyć w jej blaknącym uśmiechu i oczach bez blasku, lecz
nikt na dobrą sprawę, nikt oprócz Amy, nie zwracał na pannę Irwin szczególniej
uwagi, nawet Tristan. Blondynka chciała nie potrzebować chłopaka, ale fakt, że
miejscowy przystojniak mający dwadzieścia lat zainteresował się taką osobą jak
ona, dawało jej wyższą pozycję w mieście, co z kolei prowadziło do wielu zniżek
w klubach i… w innych miejscach. Zarzuciwszy
na siebie czerwoną, flanelową koszulę Tristana wyszła z mieszkania, zostawiając
nagiego blondyna śpiącego smacznie w łóżku. Przecież w tym związku nie chodziło
o czułe obściskiwanie się po przebudzeniu, ani o wspólne śniadanie po długiej i
namiętnej nocy spędzonej razem. Tu chodziło tylko o cielesną rozkosz,
przynajmniej tak myślała młoda. Zamknęła drzwi kluczami, które dorobiła sobie w
ostatni weekend i pewnym krokiem ruszyła w stronę schodów, za piętnaście minut
była umówiona z Amy w Central Parku, naturalnie Irwin miała się spóźnić co
najmniej dziesięć minut. Taka już była jej natura.
~*~
- Ile można na Ciebie czekać? - Amy westchnęła przytulając do
siebie nieco niższą przyjaciółkę.
- Wiesz jaka jestem. - zachichotała Irwin, wyciągając z tylnej
kieszeni krótkich, dżinsowych spodenek paczkę papierosów i odpalając jednego,
zachłysnęła się dymem. Starsza brunetka spojrzała się na nią wymownie lecz
młodsza nic sobie z tego nie zrobiła, była wolna, mogła robić co tylko chciała.
W życiu każdy decydował za siebie, nawet tak zniszczone osoby jak Clary.
- Ile ty masz lat kruszynko? - Haverly zrobiła dramatyczną
pozę i głęboko oddychając postanowiła
zignorować zachowanie blondynki, inaczej się po prostu nie dało. - Posłuchaj,
dziś w Rivaldale jest impreza
zorganizowana przez brata Tristana, obie jesteśmy zaproszone to normalne skoro
podobno jesteś dziewczyną jednego z braci, jednak nalegam byś została w domu i
trochę odpoczęła. - starsza dziewczyna spojrzała błagalnie na Clary, jednak ta ponownie ją zignorowała i wypuszczając dym tytoniowy z ust odparła:
- Widzimy się o ósmej pod klubem.
- Zwariowałaś! Clary jeśli dziś znów weźmiesz jakiekolwiek
świństwo nie ręczę za siebie, przez ile pociągniesz, jeśli dłużej będziesz
robiła rzeczy jak ta? - Amy uniosła się gniewem łapiąc za rękę kierującą się już
w stronę głównej bramy Irwin. - Masz tylko siedemnaście lat, a zachowujesz się
jak zdesperowana czterdziestolatka szukająca rozrywki by nie siedzieć w domu z
samotnością twarzą w twarz, rozumiem, lubisz imprezować i pić, ale nie musisz
każdej nocy ćpać, bo tylko po to chcesz dziś zawitać do Rivaldale, prawda? Niedługo to gówno, które bierzesz przestanie na Ciebie
działać, nie zapewni ci kopa i co, zaczniesz dawać sobie w żyłę? Czy może
zaczniesz próbować jakiś specyfików od Chińczyków? Dziewczyno zastanów się nad
tym co robisz i jeśli naprawdę pojawisz się dziś w Rivaldale powiem Tristanowi, że przelizałaś się z jego bratem, jak
wiesz już się prawie nienawidzą, więc jeśli prawda się wyda to wszyscy jesteśmy
udupieni. Pragnę Ci przypomnieć, że zrobiłaś to po tym jak odwaliłaś dramat po
wzięciu zielonych słoników, więc wybieraj albo swój popieprzony związek albo
Tristan wyjebie cię na chodnik bez tych szmat, których ci nakupował. - Irwin
była zdziwiona zachowaniem Amy, dziewiętnastolatka należała do osób zazwyczaj
spokojnych i zrównoważonych. Haverly rzadko również przeklinała, nie to co
teraz. Clary była pewna: gdyby wzrok mógł zabijać, leżałaby martwa na chodniku.
Brunetka widząc coś w rodzaju strachu w oczach młodszej, uśmiechnęła się
triumfalnie i podając przyjaciółce torbę z ciasteczkami pożegnała się szybko.
Tym razem Clary zamierzała zostać w domu.
- Trzeba to zapisać w kalendarzu. - mruknęła sama do siebie i
ruszyła w stronę metra, nawet jeśli nie może pojawić się tej nocy w Rivaldale zamierzała dobrze się bawić.
~*~
Przemierzając półki delikatesów, Clary wybierała dżem na idealne
nadzienie do babeczek, które zamierzała upichcić dla siebie podczas dzisiejszej,
samotnej nocy. Dziewczyna była trochę przygaszona co nie zdarzało się często,
nawet po burzliwej kłótni z Tristanem
nie było w niej krztyny smutku, ale gdy zobaczyła w jaki stan wprowadziła swoją
najlepszą przyjaciółkę, nie czuła się najlepiej. Jasne, miała po dziurki w nosie wtrącania się
Amy w jej życie, ale tym razem wszystko potoczyło się inaczej. Czy to normalne,
że tak się przejęła? Może w końcu
zaczęła rozumieć własne postępowanie? Zamyślona wybrała brzoskwiniowe nadzienie
i ruszyła do kasy pakując jeszcze kilka słodyczy i sok pomarańczowy. Kiedy
pewnym siebie krokiem ruszyła wzdłuż ulicy, jej telefon zaczął dzwonić i w
promieniu kilku metrów można było usłyszeć pierwsze linijki piosenki zespołu Bring Me The Horizon. Dziewczyna będąc
pewna, że Evans właśnie wstał i zastanawiał się gdzie do cholery się podziała, zignorowała telefon i rozkoszując się słońcem przyśpieszyła kroku by jak
najszybciej znaleźć się w mieszkaniu chłopaka. Szaro-brązowa kamienica z
białymi framugami okien wyłoniła się zza zakrętu i Clary uśmiechnęła się sama
do siebie, miała ochotę rzucić się na łóżko i pomóc Tristanowi przygotować się
do imprezy. Role wreszcie się odwrócą.
Zachichotała i wbiegła na klatkę machając przy tym sąsiadce, która właśnie
wyjrzała z okna mieszkania na trzecim piętrze. Coś w zachowaniu Iriwn dziwiło
ją samą, gdy postanowiła posłuchać przyjaciółki w pierwszej sekundzie poczuła
się uległa i zamknięta lecz po przeanalizowaniu wszystkich słów zrobiło jej się
ciepło na serduchu, ponieważ w jej życiu po raz pierwszy od długiego czasu
pojawiła się osoba, która martwiła się o zdrowie szalonej Clary. To było nowe
doświadczenie, które dzięki Haverly zdobyła. Może nie powinna poświęcać swojego
zdrowia na ostrym imprezowaniu, może powinna zrobić sobie przerwę i choć na
chwilę uspokoić swoje życie? Blondynka zadawała sobie mnóstwo pytań wchodząc do
malutkiego mieszkania jej sympatii, ale na żadne nie znalazła odpowiedzi,
wszystko w tym momencie było dla niej co najmniej dziwne. Dzięki kilku ostrym
słowom wypowiedzianym przez pannę Haverly miała zmienić swoje postępowanie? To
nie miało sensu patrząc na wszystko, co robiła do tej pory. Westchnęła
zamykając za sobą drzwi i wszedłszy do małego przedpokoju zdjęła swoje czarne
trampki i ruszyła do kuchni. Tak jak myślała, Evans leżał w łóżku przeglądając
nowości na swoim tablecie, który dostał ostatnio od jakiejś ciotki.
- Cześć. - rzuciła stawiając zakupy na kuchennym blacie. - Jak
się spało? - dziewczyna w podskokach podeszła do łóżka i podpierając się na
łokciach ucałowała blondyna w policzek. Opadła ciężko na białą pościel wtulając
głowę w jego nagi tors. Tristan był seksowny, cholernie seksowny.
- Hej księżniczko. - chłopak uśmiechnął się składając delikatny
pocałunek na czubku jej głowy. Cieszył
się, że Clary wróciła, zawsze to ona zostawiała go rano. Po wszystkich
namiętnościach musiał radzić sobie z samotnością, która dopadała go za każdym
razem. Czuł się dziwnie, pozory mówiły, że to dziewczyna zostaje porzucana po
seksie, a w jego wypadku wszystko obrócone było o sto osiemdziesiąt stopni.
Życie z Clary u boku nabierało innych barw, dziewczyna różniła się od
wszystkich, które Evans poznał w swoim życiu. - Znów mnie zostawiłaś. - szepnął w
jej włosy przytulając drobne ciało blondynki
bliżej siebie. - Nie podoba mi się to, chciałbym choć raz obudzić się obok
Ciebie, chciałbym zobaczyć Twój piękny uśmiech, Twoje oczy. Tylko raz.
- Przecież nie o to tu chodzi. - Irwin szepnęła cicho odsuwając
się od blondyna. Spojrzała w jego niebieskie oczy i odetchnęła ciężko przerzucając długie włosy na prawe ramię. - Nie sądzę, że chcesz teraz o tym
rozmawiać. - westchnęła podnosząc się z łóżka, posyłając smutne spojrzenie.
- Nie rozumiem. - Evans podniósł się, zawinąwszy wokół swych
bioder kołdrę, podreptał do Irwin chwytając ją w talii. - Jesteś moją dziewczyną,
prawda? - Clary pokiwała głową, potwierdzając słowa chłopaka. - Kocham
Cię. - Tristan ujął podbródek dziewczyny zbliżając swoje bladoróżowe wargi do
jej, pomalowanych na mocno czerwony kolor. Wyglądali ze sobą uroczo. Evans
przerastał Clary o dobre dwadzieścia centymetrów, a jego umięśnione ramiona
mogłyby połamać jej chudziutkie ciało w przeciągu sekundy.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? Wiesz doskonale w jakim
świecie żyjemy. - dziewczyna delikatnie musnęła górą wargę chłopaka podsycając w
nim pragnienie bliższego dotyku. Wiedziała co robi. Tristan nie wytrzymał długo
w takiej pozycji. Energicznym ruchem podrzucił dziewczynę by ta objęła nogami
jego miednicę i idąc dwa kroki do przodu oparł Clary o ścianę sypialnio-salonu.
Para wymieniła wymowne spojrzenia, a dziewczyna uśmiechnęła się seksownie.
Evans złączył ich wargi w brutalnym i namiętnym pocałunku w którym Clary
całkowicie uległa językowi blondyna, czuła się jak w niebie gdy Tristan
wyprawiał cuda w jej jamie ustnej. Oboje zaczynali ciężko dyszeć lecz nie chcieli
przestać zadawać sobie rozkoszy. Gdy wreszcie oderwali się do siebie z głośnym
mlaśnięciem ich serca biły w szalonym tempie a oczy mówiły: Chcę
więcej. Evans przeniósł dziewczynę na łóżko i zdejmując z niej swoją
koszulę położył się na niej składając mokre pocałunki na szyi i dekolcie Clary.
Irwin wplątała palce we włosy Tristana zaczynając bawić się nimi subtelnie, kochała uczucie krótkich
kosmyków między jej placami. To nie miało się skończyć na zwykłych pocałunkach,
byli tego pewni. Nigdy się tak nie kończyło. Niecałą minutę później ciuchy
Clary porozrzucane były po całym pokoju, a ich ciała splątane, były przykryte cienką
pościelą. Temperatura w pokoju rosła z sekundy na sekundę, ich oddechy i jęki mieszały
się w wybuchowej mieszance rozkoszy.
Oboje za każdym razem uczyli się siebie na pamięć, starając się sprawiać
sobie maksymalną rozkosz. Zarówno Tristan jak i Clary rozpaleni byli do granic
możliwości, nic wokół nie liczyło się - tylko ich nagie ciała dochodzące na
krawędź wytrzymałości.
Zawsze tak kończymy. Pomyślała Irwin.
Dlatego tak bardzo ją kocham. Pomyślał Evans.
Spocone ciało Tristana opadło ciężko na postać dyszącej
dziewczyny, chłopak wolnym ruchem położył się obok Clary ujmując jej dłoń w
subtelny uścisk. W szerokim uśmiechu ukazał swoje równiutkie zęby, mówiąc
cicho: Myślisz, że mógłbym cię nie
kochać? Zaśmiał się składając na jej
usta ostatni pocałunek.
Myślę, że po prostu
tego potrzebujesz.
- Oczywiście Evans,
musisz mnie kochać. - skłamała i uśmiechnąwszy się podniosła się z łóżka. Wpadła
szybko do małej łazienki i natychmiast weszła pod zimny prysznic. Obmyła swoje
krwawiące uda, zawsze był zbyt gwałtowny. Woda koiła jej wewnętrzny ból, który
za każdym razem był coraz gorszy. Uspokajała się biorąc głębokie wdechy i
skupiając się na drodze, którą pokonywała chłodna woda na jej rozpalonym ciele.
Clary ledwo co powstrzymywała grymasy bólu na twarzy, jak długo mogła udawać?
Oddychaj, oddychaj.
Oparła swoje ciało o ściany kabiny i wsłuchiwała się w gwałtowne
bicie jej serca, powtarzając cicho: Oddychaj,
oddychaj. Gdy była wystarczająco spokojna nałożyła na gąbkę koloru limonki
brzoskwiniowy żel pod prysznic. Myślała o tym jak bardzo chciała poczuć się
kochana, jak bardzo tęskniła za słodkimi wieczorami, czułymi pocałunkami, uściskami,
których Tristan nigdy jej nie dawał, nigdy nawet nie przypuszczał, że tego
właśnie potrzebowała. Zostawiała go za każdym razem gdy wstręt do samej siebie
rósł do tego stopnia, iż nie mogła wytrzymać psychicznego bólu, który zabijał w
niej wszystkie pozytywne emocje. Nie mogła go zostawić, nie miałaby gdzie się
podziać, nie miałaby osoby która byłaby przy jej boku podczas bezsennych nocy.
Czy go kochała? Sama już się zgubiła w tunelu uczuć. Nowy świat, który odkryła
w Nowym Jorku składał się z ciągłych kłamstw i niedomówień. Nikomu oprócz Amy
nie ufała, chociaż czasami żałowała swojej szczerej miłości do brunetki. W
takich chwilach jak ta, gdy woda spływała w dół jej pleców pozwalała sobie na
chwile prawdy, nie ukrywała żadnych emocji: czuła wstręt, ból, tęsknotę,
nienawiść, żałość - każdą negatywną emocję, którą ukrywała przed całym światem,
nawet przed samą sobą za dnia. Nie mogła być nieszczęśliwa, nie mogła i koniec
kropka. Bycie szczęśliwą było jej celem gdy po raz pierwszy stanęła na ulicach
miasta, które nigdy nie śpi. Poradzisz
sobie, jesteś silna. Wszystko jest dobrze. Wyszła z kabiny i owinąwszy się
w puchowy ręcznik pozwoliła wodzie z mokrych włosów skapywać na podłogę. Czuła się
lepiej. Zdecydowanie lepiej. Wzięła kolejny głęboki oddech i wyszła łazienki.
Nie zdążyła dobrze zamknąć drzwi gdy przy jej boku pojawił się Tristan.
- Niedługo wychodzimy do Rivaldale,
Dean urządza imprezę. - powiedział posyłając jej uśmiech i zniknął w
łazience. Clary wolnym krokiem podeszła do szafy wnękowej i wyciągnęła swoje
szare, dresowe spodnie w kropeczki i białą bokserkę w której ostatnio bardzo
lubiła chodzić. Energicznie ubrała czystą bieliznę i wybrany przed sekundą
komplet. Na półce po prawej stronie leżała fioletowa szczotka do włosów po
którą chwyciła by związać swoje włosy. Rozwieszając wilgotny ręcznik na
grzejniku, weszła do kuchni zaczynając przygotowywać wszystko co było jej
potrzebne do babeczek. Miała nadzieję, że zajmując się tym w tej chwili uniknie
nieprzyjemnej rozmowy z Tristanem i chłopak po prostu zostawi ją samą w mieszkaniu
nie pytając o nic. Jednak nie stało się
tak. Gdy po piętnastu minutach chłopak pojawił się odświeżony, ubrany w czarne
dżinsy i czerwony podkoszulek jego mina wskazywała na niezadowolenie widokiem
blondynki w dresach, pichcącej coś na kuchence gazowej.
- Mogę wiedzieć, co odwalasz? - zaśmiał się w jeden z tych
sposobów, który łapał ze serce. - Za góra dwadzieścia minut musimy wyjść.
- Ty musisz. - odpowiedziała obojętnie nie przestawiając
mieszać składników.
- Nie rozumiem, nie wybierasz się? - zapytał tępo wpatrując
się w plecy dziewczyny. Coś w tej sprawie śmierdziało, Clary nie odpuszczała
imprez, szczególnie tych w Rivaldale.
- Nie czuję się
dobrze.
- Tylko mnie nie strasz, nie zaciążyłaś, prawda? - chłopak na
samą myśl zbladł i mocno złapał dziewczynę za ramię, odwracając ją w swoim
kierunku.
- A zostawiłbyś mnie, gdybym spodziewała się Twojego dziecka? - niewygodne pytanie,
Evans niemal natychmiast puścił ją pozwalając Irwin gotować dalej.
- Kupić ci jakiś towar? - zapytał odpychając myśl o ewentualnej
ciąży daleko, poza jego myśli.
- Nie.
- Jasne. - Tristan szybkim krokiem wycofał się z kuchni i po
minucie Clary usłyszała trzask zamykanych drzwi. Została sama z myślą czy
chłopak naprawdę zostawiłby ją gdyby okazało się, że spłodzili dziecko?
~*~
Blondynka leżała na łóżku patrząc tępo w telewizor. Kolejny
kanał muzyczny grał tę samą piosenkę, tej samej Katy Perry. Była znudzona ale
czerpała radość z chwil spędzonych sam na sam. Zajadając babeczki brzoskwiniowe
myślała o całym dzisiejszym dniu, który w połowie przespała, a w połowie
walczyła z samą sobą. Czuła się zmęczona i otępiała we własnych czynach. Jakby
nowa osoba, którą stworzyła nie miała nic wspólnego z tą, którą była dawniej.
Jakby nawet ciało się nie zgadzało. Zmieniła kanał po raz setny gdy jej serce
podskoczyło aż do przełyku. Na ekranie telewizora pojawił się Ashton, jej
Ashton za perkusją. Po niecałej
sekundzie na szklanym ekranie pojawił się Calum, który w mgnieniu oka ustąpił miejsca
jedynej na świecie osobie, której widok ranił ją jak nóż. Ranił ją tak jak ona
zraniła jego serce, zostawiając go w Sydney ubiegłej jesieni.
She look so perfect standing there in my American
Apparel underwear.
Nieznany jej wcześniej blondyn o przenikliwych oczach
pojawił się w kadrze i pochylony nad mikrofonem wyśpiewywał kolejne wersy. W
jej głowie pulsowała tylko nazwa marki American
Apparel, jakby tylko przez tę jedną nazwę cały ból poprzedniego życia miał
wrócić. Kiedy piosenka skończyła się a jej świat przestał zamykać się w małym
kwadracie telewizora jej telefon rozdzwonił się po raz drugi tego dnia, po raz
d r u g i. Ups, Irwin zawsze zapominała o tak małych rzeczach jak sprawdzanie
swojego telefonu. Podniosła się po telefon leżący w kuchni i zerkając na ekran zobaczyła
tylko: Nieznany. Drżącymi dłońmi
odebrała.
-Cholera, tęsknię za
Tobą. - znała ten głos, znała jego głos zbyt dobrze.
O mamciu!
OdpowiedzUsuńSuper pomysł i wgl wszystko!
Bardzo fajnie piszesz <3
Czekam co się stanie dalej :)
@TheAsiaShow_xx
świetny <3 czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń