czwartek, 8 maja 2014

01. ,,Damn, I miss you''

Szczupła blondynka stanęła przed dużym lustrem przeczesując swoje długie włosy po raz kolejny tego popołudnia. Wory pod jej brązowymi oczami był zatuszowane dokładnie jasnym podkładem. Nie mogła sobie pozwolić na wyjście do przyjaciółki w stanie naturalnym tj. mam kaca po wczorajszej imprezie, proszę pomóż. Clary w swojej głowie już widziała Haverley prawiącą jej kazanie o tym, że w jej wieku nie powinno się tyle imprezować, a co najważniejsze pić w nocy tak dużo by czuć się jak zwłoki następnego dnia. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, miała definitywnie dość Amy i jej wywodów na temat trybu życia młodszej. Może to co robiła nie było właściwe, ale jak najbardziej pozwalało jej zapomnieć o wszystkich brudach, które zostawiła w Australii.
,,Problemy, które zostawiłaś sam na sam ze swoim bratem’’ - podpowiedział cicho jej umysł lecz siedemnastolatka odrzuciła tę myśl daleko od siebie. Nie mogła po raz kolejny znaleźć się na granicy, nie mogła upaść. Od dnia gdy jej rodzicie zginęli w katastrofie lotniczej, odcięła się od życia, które prowadziła na cześć napisania swojej historii od nowa, na cześć nowej siebie którą miała stworzyć. Wyłączyła wszelkie emocje by tylko zapomnieć o wszystkim, o swoim trwającym prawie osiemnaście lat życiu. Oczywiście jeśli Clary na coś się uparła, musiała to dostać, więc jej postanowienie zostało spełnione: zapominała, na małą chwilę gdy ćpała lub upijała się do nieprzytomności. Nastolatka jednak nie była pewna czy takie życie jej odpowiada, choć lepszym rozwiązaniem było oszukiwanie samej siebie, iż imprezy i seks to wszystko czego potrzebuje na tę chwilę. Organizm i mała dawka snu osłabiały ją, można to zauważyć w jej blaknącym uśmiechu i oczach bez blasku, lecz nikt na dobrą sprawę, nikt oprócz Amy, nie zwracał na pannę Irwin szczególniej uwagi, nawet Tristan. Blondynka chciała nie potrzebować chłopaka, ale fakt, że miejscowy przystojniak mający dwadzieścia lat zainteresował się taką osobą jak ona, dawało jej wyższą pozycję w mieście, co z kolei prowadziło do wielu zniżek w klubach i… w innych miejscach. Zarzuciwszy na siebie czerwoną, flanelową koszulę Tristana wyszła z mieszkania, zostawiając nagiego blondyna śpiącego smacznie w łóżku. Przecież w tym związku nie chodziło o czułe obściskiwanie się po przebudzeniu, ani o wspólne śniadanie po długiej i namiętnej nocy spędzonej razem. Tu chodziło tylko o cielesną rozkosz, przynajmniej tak myślała młoda. Zamknęła drzwi kluczami, które dorobiła sobie w ostatni weekend i pewnym krokiem ruszyła w stronę schodów, za piętnaście minut była umówiona z Amy w Central Parku, naturalnie Irwin miała się spóźnić co najmniej dziesięć minut. Taka już była jej natura.
~*~
- Ile można na Ciebie czekać? - Amy westchnęła przytulając do siebie nieco niższą przyjaciółkę.
- Wiesz jaka jestem. - zachichotała Irwin, wyciągając z tylnej kieszeni krótkich, dżinsowych spodenek paczkę papierosów i odpalając jednego, zachłysnęła się dymem. Starsza brunetka spojrzała się na nią wymownie lecz młodsza nic sobie z tego nie zrobiła, była wolna, mogła robić co tylko chciała. W życiu każdy decydował za siebie, nawet tak zniszczone osoby jak Clary.
- Ile ty masz lat kruszynko? - Haverly zrobiła dramatyczną pozę i głęboko oddychając postanowiła zignorować zachowanie blondynki, inaczej się po prostu nie dało. - Posłuchaj, dziś w Rivaldale jest impreza zorganizowana przez brata Tristana, obie jesteśmy zaproszone to normalne skoro podobno jesteś dziewczyną jednego z braci, jednak nalegam byś została w domu i trochę odpoczęła. - starsza dziewczyna spojrzała błagalnie na Clary, jednak ta ponownie ją zignorowała i wypuszczając dym tytoniowy z ust odparła:
- Widzimy się o ósmej pod klubem.
- Zwariowałaś! Clary jeśli dziś znów weźmiesz jakiekolwiek świństwo nie ręczę za siebie, przez ile pociągniesz, jeśli dłużej będziesz robiła rzeczy jak ta? - Amy uniosła się gniewem łapiąc za rękę kierującą się już w stronę głównej bramy Irwin. - Masz tylko siedemnaście lat, a zachowujesz się jak zdesperowana czterdziestolatka szukająca rozrywki by nie siedzieć w domu z samotnością twarzą w twarz, rozumiem, lubisz imprezować i pić, ale nie musisz każdej nocy ćpać, bo tylko po to chcesz dziś zawitać do Rivaldale, prawda? Niedługo  to gówno, które bierzesz przestanie na Ciebie działać, nie zapewni ci kopa i co, zaczniesz dawać sobie w żyłę? Czy może zaczniesz próbować jakiś specyfików od Chińczyków? Dziewczyno zastanów się nad tym co robisz i jeśli naprawdę pojawisz się dziś w Rivaldale powiem Tristanowi, że przelizałaś się z jego bratem, jak wiesz już się prawie nienawidzą, więc jeśli prawda się wyda to wszyscy jesteśmy udupieni. Pragnę Ci przypomnieć, że zrobiłaś to po tym jak odwaliłaś dramat po wzięciu zielonych słoników, więc wybieraj albo swój popieprzony związek albo Tristan wyjebie cię na chodnik bez tych szmat, których ci nakupował. - Irwin była zdziwiona zachowaniem Amy, dziewiętnastolatka należała do osób zazwyczaj spokojnych i zrównoważonych. Haverly rzadko również przeklinała, nie to co teraz. Clary była pewna: gdyby wzrok mógł zabijać, leżałaby martwa na chodniku. Brunetka widząc coś w rodzaju strachu w oczach młodszej, uśmiechnęła się triumfalnie i podając przyjaciółce torbę z ciasteczkami pożegnała się szybko. Tym razem Clary zamierzała zostać w domu.
- Trzeba to zapisać w kalendarzu. - mruknęła sama do siebie i ruszyła w stronę metra, nawet jeśli nie może pojawić się tej nocy w Rivaldale zamierzała dobrze się bawić.
~*~
Przemierzając półki delikatesów, Clary wybierała dżem na idealne nadzienie do babeczek, które zamierzała upichcić dla siebie podczas dzisiejszej, samotnej nocy. Dziewczyna była trochę przygaszona co nie zdarzało się często, nawet po burzliwej kłótni  z Tristanem nie było w niej krztyny smutku, ale gdy zobaczyła w jaki stan wprowadziła swoją najlepszą przyjaciółkę, nie czuła się najlepiej.  Jasne, miała po dziurki w nosie wtrącania się Amy w jej życie, ale tym razem wszystko potoczyło się inaczej. Czy to normalne, że tak się przejęła?  Może w końcu zaczęła rozumieć własne postępowanie? Zamyślona wybrała brzoskwiniowe nadzienie i ruszyła do kasy pakując jeszcze kilka słodyczy i sok pomarańczowy. Kiedy pewnym siebie krokiem ruszyła wzdłuż ulicy, jej telefon zaczął dzwonić i w promieniu kilku metrów można było usłyszeć pierwsze linijki piosenki zespołu Bring Me The Horizon. Dziewczyna będąc pewna, że Evans właśnie wstał i zastanawiał się gdzie do cholery się podziała, zignorowała telefon i rozkoszując się słońcem przyśpieszyła kroku by jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu chłopaka. Szaro-brązowa kamienica z białymi framugami okien wyłoniła się zza zakrętu i Clary uśmiechnęła się sama do siebie, miała ochotę rzucić się na łóżko i pomóc Tristanowi przygotować się do imprezy. Role wreszcie się odwrócą. Zachichotała i wbiegła na klatkę machając przy tym sąsiadce, która właśnie wyjrzała z okna mieszkania na trzecim piętrze. Coś w zachowaniu Iriwn dziwiło ją samą, gdy postanowiła posłuchać przyjaciółki w pierwszej sekundzie poczuła się uległa i zamknięta lecz po przeanalizowaniu wszystkich słów zrobiło jej się ciepło na serduchu, ponieważ w jej życiu po raz pierwszy od długiego czasu pojawiła się osoba, która martwiła się o zdrowie szalonej Clary. To było nowe doświadczenie, które dzięki Haverly zdobyła. Może nie powinna poświęcać swojego zdrowia na ostrym imprezowaniu, może powinna zrobić sobie przerwę i choć na chwilę uspokoić swoje życie? Blondynka zadawała sobie mnóstwo pytań wchodząc do malutkiego mieszkania jej sympatii, ale na żadne nie znalazła odpowiedzi, wszystko w tym momencie było dla niej co najmniej dziwne. Dzięki kilku ostrym słowom wypowiedzianym przez pannę Haverly miała zmienić swoje postępowanie? To nie miało sensu patrząc na wszystko, co robiła do tej pory. Westchnęła zamykając za sobą drzwi i wszedłszy do małego przedpokoju zdjęła swoje czarne trampki i ruszyła do kuchni. Tak jak myślała, Evans leżał w łóżku przeglądając nowości na swoim tablecie, który dostał ostatnio od jakiejś ciotki.
- Cześć. - rzuciła stawiając zakupy na kuchennym blacie. - Jak się spało? - dziewczyna w podskokach podeszła do łóżka i podpierając się na łokciach ucałowała blondyna w policzek. Opadła ciężko na białą pościel wtulając głowę w jego nagi tors. Tristan był seksowny, cholernie seksowny.
- Hej księżniczko. - chłopak uśmiechnął się składając delikatny pocałunek na czubku jej głowy. Cieszył się, że Clary wróciła, zawsze to ona zostawiała go rano. Po wszystkich namiętnościach musiał radzić sobie z samotnością, która dopadała go za każdym razem. Czuł się dziwnie, pozory mówiły, że to dziewczyna zostaje porzucana po seksie, a w jego wypadku wszystko obrócone było o sto osiemdziesiąt stopni. Życie z Clary u boku nabierało innych barw, dziewczyna różniła się od wszystkich, które Evans poznał w swoim życiu. - Znów mnie zostawiłaś. - szepnął w jej włosy przytulając drobne ciało blondynki  bliżej siebie. - Nie podoba mi się to, chciałbym choć raz obudzić się obok Ciebie, chciałbym zobaczyć Twój piękny uśmiech, Twoje oczy. Tylko raz.
- Przecież nie o to tu chodzi. - Irwin szepnęła cicho odsuwając się od blondyna. Spojrzała w jego niebieskie oczy i odetchnęła ciężko przerzucając długie włosy na prawe ramię. - Nie sądzę, że chcesz teraz o tym rozmawiać. - westchnęła podnosząc się z łóżka, posyłając smutne spojrzenie.
- Nie rozumiem. - Evans podniósł się, zawinąwszy wokół swych bioder kołdrę, podreptał do Irwin chwytając ją w talii. - Jesteś moją dziewczyną, prawda? - Clary pokiwała głową, potwierdzając słowa chłopaka. - Kocham Cię. - Tristan ujął podbródek dziewczyny zbliżając swoje bladoróżowe wargi do jej, pomalowanych na mocno czerwony kolor. Wyglądali ze sobą uroczo. Evans przerastał Clary o dobre dwadzieścia centymetrów, a jego umięśnione ramiona mogłyby połamać jej chudziutkie ciało w przeciągu sekundy.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? Wiesz doskonale w jakim świecie żyjemy. - dziewczyna delikatnie musnęła górą wargę chłopaka podsycając w nim pragnienie bliższego dotyku. Wiedziała co robi. Tristan nie wytrzymał długo w takiej pozycji. Energicznym ruchem podrzucił dziewczynę by ta objęła nogami jego miednicę i idąc dwa kroki do przodu oparł Clary o ścianę sypialnio-salonu. Para wymieniła wymowne spojrzenia, a dziewczyna uśmiechnęła się seksownie. Evans złączył ich wargi w brutalnym i namiętnym pocałunku w którym Clary całkowicie uległa językowi blondyna, czuła się jak w niebie gdy Tristan wyprawiał cuda w jej jamie ustnej. Oboje zaczynali ciężko dyszeć lecz nie chcieli przestać zadawać sobie rozkoszy. Gdy wreszcie oderwali się do siebie z głośnym mlaśnięciem ich serca biły w szalonym tempie a oczy mówiły:  Chcę więcej. Evans przeniósł dziewczynę na łóżko i zdejmując z niej swoją koszulę położył się na niej składając mokre pocałunki na szyi i dekolcie Clary. Irwin wplątała palce we włosy Tristana zaczynając bawić się nimi subtelnie, kochała uczucie krótkich kosmyków między jej placami. To nie miało się skończyć na zwykłych pocałunkach, byli tego pewni. Nigdy się tak nie kończyło. Niecałą minutę później ciuchy Clary porozrzucane były po całym pokoju,  a ich ciała splątane, były przykryte cienką pościelą. Temperatura w pokoju rosła z sekundy na sekundę, ich oddechy i jęki mieszały się w wybuchowej mieszance rozkoszy.  Oboje za każdym razem uczyli się siebie na pamięć, starając się sprawiać sobie maksymalną rozkosz. Zarówno Tristan jak i Clary rozpaleni byli do granic możliwości, nic wokół nie liczyło się - tylko ich nagie ciała dochodzące na krawędź wytrzymałości.
Zawsze tak kończymy. Pomyślała Irwin.
Dlatego tak bardzo ją kocham. Pomyślał Evans.
Spocone ciało Tristana opadło ciężko na postać dyszącej dziewczyny, chłopak wolnym ruchem położył się obok Clary ujmując jej dłoń w subtelny uścisk. W szerokim uśmiechu ukazał swoje równiutkie zęby, mówiąc cicho: Myślisz, że mógłbym cię nie kochać?  Zaśmiał się składając na jej usta ostatni pocałunek.
Myślę, że po prostu tego potrzebujesz.
Oczywiście Evans, musisz mnie kochać. - skłamała i uśmiechnąwszy się podniosła się z łóżka. Wpadła szybko do małej łazienki i natychmiast weszła pod zimny prysznic. Obmyła swoje krwawiące uda, zawsze był zbyt gwałtowny. Woda koiła jej wewnętrzny ból, który za każdym razem był coraz gorszy. Uspokajała się biorąc głębokie wdechy i skupiając się na drodze, którą pokonywała chłodna woda na jej rozpalonym ciele. Clary ledwo co powstrzymywała grymasy bólu na twarzy, jak długo mogła udawać?
Oddychaj, oddychaj.
Oparła swoje ciało o ściany kabiny i wsłuchiwała się w gwałtowne bicie jej serca, powtarzając cicho: Oddychaj, oddychaj. Gdy była wystarczająco spokojna nałożyła na gąbkę koloru limonki brzoskwiniowy żel pod prysznic. Myślała o tym jak bardzo chciała poczuć się kochana, jak bardzo tęskniła za słodkimi wieczorami, czułymi pocałunkami, uściskami, których Tristan nigdy jej nie dawał, nigdy nawet nie przypuszczał, że tego właśnie potrzebowała. Zostawiała go za każdym razem gdy wstręt do samej siebie rósł do tego stopnia, iż nie mogła wytrzymać psychicznego bólu, który zabijał w niej wszystkie pozytywne emocje. Nie mogła go zostawić, nie miałaby gdzie się podziać, nie miałaby osoby która byłaby przy jej boku podczas bezsennych nocy. Czy go kochała? Sama już się zgubiła w tunelu uczuć. Nowy świat, który odkryła w Nowym Jorku składał się z ciągłych kłamstw i niedomówień. Nikomu oprócz Amy nie ufała, chociaż czasami żałowała swojej szczerej miłości do brunetki. W takich chwilach jak ta, gdy woda spływała w dół jej pleców pozwalała sobie na chwile prawdy, nie ukrywała żadnych emocji: czuła wstręt, ból, tęsknotę, nienawiść, żałość - każdą negatywną emocję, którą ukrywała przed całym światem, nawet przed samą sobą za dnia. Nie mogła być nieszczęśliwa, nie mogła i koniec kropka. Bycie szczęśliwą było jej celem gdy po raz pierwszy stanęła na ulicach miasta, które nigdy nie śpi. Poradzisz sobie, jesteś silna. Wszystko jest dobrze. Wyszła z kabiny i owinąwszy się w puchowy ręcznik pozwoliła wodzie z mokrych włosów skapywać na podłogę. Czuła się lepiej. Zdecydowanie lepiej. Wzięła kolejny głęboki oddech i wyszła łazienki. Nie zdążyła dobrze zamknąć drzwi gdy przy jej boku pojawił się Tristan.
- Niedługo wychodzimy do Rivaldale, Dean urządza imprezę. - powiedział posyłając jej uśmiech i zniknął w łazience. Clary wolnym krokiem podeszła do szafy wnękowej i wyciągnęła swoje szare, dresowe spodnie w kropeczki i białą bokserkę w której ostatnio bardzo lubiła chodzić. Energicznie ubrała czystą bieliznę i wybrany przed sekundą komplet. Na półce po prawej stronie leżała fioletowa szczotka do włosów po którą chwyciła by związać swoje włosy. Rozwieszając wilgotny ręcznik na grzejniku, weszła do kuchni zaczynając przygotowywać wszystko co było jej potrzebne do babeczek. Miała nadzieję, że zajmując się tym w tej chwili uniknie nieprzyjemnej rozmowy z Tristanem i chłopak po prostu zostawi ją samą w mieszkaniu nie pytając o nic. Jednak nie stało się tak. Gdy po piętnastu minutach chłopak pojawił się odświeżony, ubrany w czarne dżinsy i czerwony podkoszulek jego mina wskazywała na niezadowolenie widokiem blondynki w dresach, pichcącej coś na kuchence gazowej.
- Mogę wiedzieć, co odwalasz? - zaśmiał się w jeden z tych sposobów, który łapał ze serce. - Za góra dwadzieścia minut musimy wyjść.
- Ty musisz. - odpowiedziała obojętnie nie przestawiając mieszać składników.
- Nie rozumiem, nie wybierasz się? - zapytał tępo wpatrując się w plecy dziewczyny. Coś w tej sprawie śmierdziało, Clary nie odpuszczała imprez, szczególnie tych w Rivaldale.
Nie czuję się dobrze.
- Tylko mnie nie strasz, nie zaciążyłaś, prawda? - chłopak na samą myśl zbladł i mocno złapał dziewczynę za ramię, odwracając ją w swoim kierunku.
- A zostawiłbyś mnie, gdybym spodziewała się Twojego dziecka? - niewygodne pytanie, Evans niemal natychmiast puścił ją pozwalając Irwin gotować dalej.
- Kupić ci jakiś towar? - zapytał odpychając myśl o ewentualnej ciąży daleko, poza jego myśli.
- Nie.
- Jasne. - Tristan szybkim krokiem wycofał się z kuchni i po minucie Clary usłyszała trzask zamykanych drzwi. Została sama z myślą czy chłopak naprawdę zostawiłby ją gdyby okazało się, że spłodzili dziecko?
~*~
Blondynka leżała na łóżku patrząc tępo w telewizor. Kolejny kanał muzyczny grał tę samą piosenkę, tej samej Katy Perry. Była znudzona ale czerpała radość z chwil spędzonych sam na sam. Zajadając babeczki brzoskwiniowe myślała o całym dzisiejszym dniu, który w połowie przespała, a w połowie walczyła z samą sobą. Czuła się zmęczona i otępiała we własnych czynach. Jakby nowa osoba, którą stworzyła nie miała nic wspólnego z tą, którą była dawniej. Jakby nawet ciało się nie zgadzało. Zmieniła kanał po raz setny gdy jej serce podskoczyło aż do przełyku. Na ekranie telewizora pojawił się Ashton, jej Ashton za perkusją. Po niecałej sekundzie na szklanym ekranie pojawił się Calum, który w mgnieniu oka ustąpił miejsca jedynej na świecie osobie, której widok ranił ją jak nóż. Ranił ją tak jak ona zraniła jego serce, zostawiając go w Sydney ubiegłej jesieni.
She look so perfect standing there in my American Apparel underwear.
Nieznany jej wcześniej blondyn o przenikliwych oczach pojawił się w kadrze i pochylony nad mikrofonem wyśpiewywał kolejne wersy. W jej głowie pulsowała tylko nazwa marki American Apparel, jakby tylko przez tę jedną nazwę cały ból poprzedniego życia miał wrócić. Kiedy piosenka skończyła się a jej świat przestał zamykać się w małym kwadracie telewizora jej telefon rozdzwonił się po raz drugi tego dnia, po raz d r u g i. Ups, Irwin zawsze zapominała o tak małych rzeczach jak sprawdzanie swojego telefonu. Podniosła się po telefon leżący w kuchni i zerkając na ekran zobaczyła tylko: Nieznany. Drżącymi dłońmi odebrała.
-Cholera, tęsknię za Tobą. - znała ten głos, znała jego głos zbyt dobrze.


 God damnit, podołałam i z dumą prezentuję rozdział pierwszy! *fanfary* Nudny, mało się dzieję, na razie mały epizod z chłopcami ale jest! I mam nadzieję, że się podoba :) 

2 komentarze:

  1. O mamciu!
    Super pomysł i wgl wszystko!
    Bardzo fajnie piszesz <3
    Czekam co się stanie dalej :)
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny <3 czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń

Cześć. :) Jeśli w tym momencie komentujesz moją prace, wiedz, że bardzo dziękuję Ci za poświęcony czas i wszystkie słowa które wystukasz na dole- dzięki Tobie mam chęć pisania nowych rozdziałów. xox