Wysoki chłopak z utlenioną-blond czupryną przemierzał ulice centrum Sydney wsłuchując się w piosenkę, którą razem z zespołem nagrał wczorajszego wieczoru. Amnesia, bo tak brzmiał tytuł utworu, była mieszanką wszystkiego co czuł od kiedy siostra jego najlepszego kumpla zniknęła z jego życia. Od ponad pięciu miesięcy w jego głowie krążyło mnóstwo myśli o tym, jak siedemnastolatka radzi sobie ze wszystkim. Czy naprawdę mogła zapomnieć o wszystkim, co przeżyła do tej pory i zostawić za sobą to, co czuli do siebie? Oczywiście jeśli młoda czuła do niego cokolwiek. Clifford od wielu dni zadawał sobie pytania, na które odpowiedzi mogłaby udzielić mu tylko i wyłącznie Clary. Więc dlaczego nie dzwonił? Dlaczego nie chciał ulżyć sobie i po prostu wyjaśnić to co zostało niedopowiedziane między nimi? Michael za dobrze znał młodą Irwin, jeśli chciała zapomnieć była zdolna do wyłączenia emocji i krycia się pod skorupą twardej suki, jednak tylko jej najbliżsi wiedzieli, że blondynka nigdy nie będzie w stanie pozbyć się wszystkiego, jej serce było zbyt dobre. Jednak co do tego Clifford zaczynał mieć wątpliwości, może śmierć jej rodziców naprawdę wpłynęła na nią bardzo negatywnie? Przecież gdyby Irwin nadal była tą samą dziewczyną nie byłaby w stanie zostawić ludzi których kochała, jej serce nie pozwoliłoby jej wyjechać, zapomnieć o uczuciach którymi darzyła całą Australijską ekipę. Blond włosy włączył się dopiero gdy przekroczył próg klubu muzycznego gdzie przez ostatnie cztery i pół miesiąca razem z trójką innych chłopaków odbywali próby przed swoimi występami. Nadal nie był pewny jak w ciągu kilkunastu tygodni zrobiło się o zespole tak głośno ale wreszcie mógł pozwolić sobie na zakup fajek z górnych półek, ze spokojną głową również opłacał swoją część czynszu za mieszkanie, które dzielił z Ashtonem i Calumem. Rozejrzał się po korytarzu klubu Galeic lecz nigdzie nie zauważył swoich przyjaciół z kapeli. Czyżby dzisiejsza próba była przełożona, a on bez sensu dźwigał swoją gitarę przez pół miasta? Przeklął pod nosem wyciągając z tylnej kieszeni ciemnych, obcisłych spodni swojego zdezelowanego Blackberry i dopiero teraz zauważył kilka nieodebranych połączeń. Z ust Clifforda można było usłyszeć kolejną wiązankę przekleństw. Czy naprawdę tylko on traktował ten zespół poważnie i wstał dziś rano tylko po to by trochę pobrzdąkać na gitarze z bandą niedorozwojów? Nocował dziś u swojej ciotki dlatego nie był wstanie dopilnować reszty. Nie zamierzając oddzwaniać do przyjaciół wyszedł z klubu i skierował się do oddalonego o dwa lokale Starbucksa. Zajął kanapę w rogu tuż obok okna i zostawiając gitarę by nikt nie zajął jego ulubionego miejsca ustawił się w kolejce. Zamówił latte i odbierając kubeczek po minucie wrócił na swoje miejsce. Rozsiadł się na kremowej kanapie i popijając napój kofeinowy wystukał sms’a do Caluma, iż czeka na śpiochów i lepiej dla nich jeśli pośpieszą się i będą w klubie jak szybko się da. Minuty mijały jednak Mikey odpowiedzi na swoją wiadomość nie otrzymał. Dreszczyk chłodu przemierzył jego ciało, nie miał pojęcia o co mogło chodzić. Czy to zbiorowy foch na jego osobę? Co takiego zrobił? Podniósł się i zakładając na ramię pokrowiec ze swoją gitarą wyszedł energicznym krokiem z kawiarni udając się w kierunku metra. Oddychał głęboko jednak poziom jego zdenerwowania wymieszanego z irytacją rósł z każdą sekundą. Co do cholery działo się w tym momencie? Próba zespołu przed czwartkowym koncertem miała trwać od ponad trzydziestu minut, zapłacili dużo pieniędzy za wynajęcie sali na miesiąc więc Michael naprawdę nie mógł oswoić się z myślą, że Ashton lub Calum mogliby tak po prostu opuścić ostatnią spokojną próbę. W końcu następny występ miał zadecydować o tym czy grupa dostanie pieniądze od miejscowej wytwórni na dalsze rozwijanie się, ponieważ smutną prawdą jest to, iż bez sponsorów dużo nie osiągną. Na pierwszy teledysk, który nagrali poszły wszystkie pieniądze zarobione na Youtube oraz cześć ze sprzedaży biletów na koncerty jednak w zamian za video chłopacy przez dwa tygodnie prawie głodowali. Calum jako jedyny z trójki dorabiał na pobliskiej stacji benzynowej ale ani Ashton, ani Mikey nie mieli serca by pożyczać od niego na jedzenie, więc oboje siedzieli cicho z burczącym brzuchem. W zespole była jeszcze jedna osoba: Luke, Luke Hemmings, który dla wszystkich był zagadką, chłopak miał może siedemnaście lat a szastał grubymi pieniędzmi, które niemal codziennie wydawał na dopieszczenie zespołu. Bez pytania kumpli na zakupy by cała czwórka na występach wyglądała idealnie. Jak na dłoni widać było, że młody traktuje to na poważnie, jednak wszystko w nim nie zgrywało się w jedną, przejrzystą całość. Blondyn często znikał nocami zaraz po koncertach. Mieszkał z daleka od reszty zespołu i pomimo czasu, który spędzali razem, nadal nie stać było go na szczerą rozmowę. Michael czuł się czasami nieswojo w towarzystwie głównego wokalisty zespołu. Myśl, że nie może go poznać dobijała go ale starał się traktować chłopaka na równi ze swoimi wieloletnimi przyjaciółmi. Metro szybko zbliżało się do przystanku tuż obok domu wielorodzinnego w którym znajdowało się małe mieszkanie trójki chłopaków. Clifford wybiegł energicznie z pociągu metra zauważając niską kobietę w granatowym mundurze sprawdzającą bilety, oczywiście osiemnastolatek nie zakupił kawałka papieru upoważniającego go do poruszania się komunikacją miejską. Blondyn wbiegł po schodach czując jak jego serce bije szybko, wziął kilka głębszych oddechów i z tylnej kieszeni wyjął paczkę papierosów. Odpaliwszy jednego skręcił w boczną ulicę by skrótem dojść do Riley Street na której znajdował się szaro-niebieski budynek otoczony zielonymi drzewami. Michael zachłysną się dymem i powoli wypuszczał z płuc małe ilości trucizny, którą bardzo lubił przetrzymywać w swoim organizmie. Słońce świeciło mocno powodując, że nogi chłopaka gotowały się w czarnych, obcisłych rurkach. Jaki diabeł kazał mu je włożyć? Na nieszczęście założył również czarną, poszarpaną koszulkę The Rolling Stones, która nie pomagała mu w ten upały dzień. Czym prędzej wszedł do klatki i idąc na trzecie piętro zgasił papierosa tuż przed wejściem do mieszkania, doskonale wiedział, że Ashton nienawidzi zapachu fajek. Zdjął swoje również czarne trampki i zajrzał do kuchni w której jak zawsze pod jego nieobecność panował bałagan, jednak nie zastał tam zaspanego Irwina, który jadłby tosty z tą głupią mazią, którą Mikey kupuje mu każdej środy. Zapukał do pokoju Caluma jednak nikt nie odezwał się. Dreszcze zaatakowały Michaela. Coś było nie tak. Krew niemal zamarzła w żyłach Australijczyka, zaczynał powoli nie rozumieć zaistniałej sytuacji. Jeśli chłopacy nie pojawili się na próbie, gdzie do cholery mogli się teraz podziewać? Blondyn wpadł jak poparzony do reszty pokoi jednak w zimnym mieszkaniu nie było żywej duszy. Clifford sięgnął po swój telefon gdy i już miał nacisnąć szybkie wybieranie do Caluma gdy nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, obrócił się za prawym ramieniem a jego oczom ukazał się blady jak ściana Hemmings. Jego włosy były nieułożone, stanowiły spójny bałagan, który cóż sprawiał, że każdy bez względu na orientacje musiał się obejrzeć za Lukiem. Miał na sobie czarne obcisłe spodnie i czerwoną koszulę w czarną kratę lub odwrotnie. Na jego nosie spoczywały okulary podobne do tych drogich Ray Banów, które minionego lata nosiły wszystkie gwiazdy. Luke dyszał ciężko ręką wycierając kropelki potu, które zaczęły spływać w dół jego nosa.
- Mamy problem. - Powiedział z trudem łapiąc powietrze. Michael spojrzał na niego przerażony.
- O co tu biega? - chłopak wyszeptał niemal bezgłośnie.
- Ashton próbował się zabić.
~*~
Dwójka kumpli usiadła na ławce znajdującej się na dziedzińcu szpitala. Myśli i uczucia wirowały w Michaelu. Nie wiedział co ma robić, co powiedzieć, gdzie się podziać. Jedyna osoba, która mogła go w tej chwili uspokoić znajdowała się cały świat drogi od miejsca w którym był. Hemmings również był przejęty, nie znał chłopaków do końca, jednak mimo pozorów które stwarzał, przywiązał się do trójki i z ręką na sercu mógł powiedzieć, że pokochał Ashtona, Michaela i Caluma jak braci. Owszem, był skryty i tajemniczy ale jeszcze bał się otworzyć przed nimi księgę swojego życia, której niestety kawałek poznał Irwin.
- Jak to się stało? - ciszę przerwał Clifford. Spojrzał na swojego towarzysza, nie chciał wiedzieć ale był pewien, że któregoś dnia zwariuje myśląc o sposobach, których Ashton mógł użyć by pozbyć się ciążącego na nim bólu.
- Calum był w szoku gdy mówił o tym jak sprytny był nasz przyjaciel. Jesteś pewien, że mam Ci powiedzieć? - Hemmings doskonale wiedział, że Michael jest słaby i nie do końca może poradzić sobie z ciężarem tego, co miało na niego spaść.
- Tak, jestem pewien Luke. Po prostu powiedz. - jego serce biło niebezpiecznie szybko, ręce trzęsły się niemiłosiernie, a głowa bolała od natłoku myśli. Potrzebował Clary, potrzebował swojego światełka, które potrafiło uspokoić go i ukoić ból, potrzebował jej dotyku i zapewnienia, że będzie dobrze.
- Wziął jakiś wynalazek od Danny'ego podcinając swoje żyły w gorącej kąpieli. - Luke wyszeptał na jednym wydechu, przenosząc wzrok na niezidentyfikowany punkt w przestrzeni. Serca chłopaków biły szaleńczo, niemal rozrywały skórę klatki piersiowej. Oboje wyobrażali sobie tę scenę, widzieli obojętne, zamglone oczy Irwina, które wypłakiwały kolejne gorzkie łzy. Słyszeli jego cichy jęk bólu gdy ostrze żyletki po raz pierwszy przecinało jego żyłę. Dlaczego Michael został na noc u ciotki, dlaczego nie było go przy Ashtonie kiedy przyjaciel zadecydował spaść w dół krawędzi na której dziarsko trzymał się przez kilka miesięcy? Wszystko wokół Clifforda wirowało, stawał się malutki wobec świata, który w tej chwili go połykał.
-Czy Calum go znalazł w odpowiednim czasie?
- Był jeszcze na wpół przytomny gdy Hood wpadł do łazienki i zaczął tamować krew. Kilka minut później i...
- Nie kończ. - Utleniony blondyn wstał z ławki i zostawiając młodszego samego skierował się w kierunku drugiego, znacznie mniejszego placu. Jego nogi były niczym z waty, jednak starał się iść w miarę szybko by przez chwilowe zmęczenie skupić się na oddychaniu, nie myśleniu o tym dlaczego mimo pomocy, Ashton pękł. Gdy Michael wpatrywał się w idealny błękit nieba był pusty w środku, odciął się od bolącego serca i dzięki chwilowej odwadze sięgnął po telefon i wybrał szybkie wybieranie spod piątki. Sekundy przeciągały się, a chłopak zaczynał denerwować się z każdym kolejnym sygnałem. Wiedział, że popełnia błąd ale tego nie dało się już cofnąć. Dokładnie w momencie gdy miał ochotę się poddać usłyszał dźwięk odebranego połączenia.
- Cholernie za Tobą tęsknię. - szepnął czując jak jego serce wyskakuję z piersi.
- Michael? - jej subtelny głos spowodował gęsią skórkę na jego ramionach. Dlaczego zrobił to dopiero teraz? W jednej chwili żałował, że nie próbował skontaktować się z dziewczyną szybciej.
- Ile to już czasu? - zapytał ze łzami w oczach, próbując nie rozpaść się na części.
- Po co dzwonisz? Proszę, nie psuj tego co udało mi się zbudować. - usłyszał jej błagalny szept po drugiej stronie słuchawki. Nie chciał jej zranić, nie mógł jej zranić.
- Chciałem tylko...
- Michael, nie wrócę. Nie chcę. - czuł jak jego oczy napełniają się łzami. Zsunął się po ścianie szpitala tak by usiąść na zimnym, brukowym chodniku. Nie miał odwagi by jej powiedzieć.
- Tęsknisz za mną czasami? - niemal załkał do słuchawki wbijając swoje paznokcie w delikatną skórę przedramienia.
- Michael...
- Clary.
- Moje uczucia do Ciebie i tak nie grają roli, stworzyłam nowe życie, które odpowiada mi bardziej, niż to które wiodłam z Wami w Sydney. - Clifford usłyszał męski głos po drugiej stronie słuchawki, jak naiwny był myśląc, że Irwin wytrzyma bez chłopaka choć tydzień w obcym miejscu?
- Masz kogoś? - zapytał wycierając łzy. Dziewczyna westchnęła głośno. To nie miało sensu. Nic w tej konwersacji nie miało sensu jednak chłopak szalejąc z bólu zdecydował się na ten telefon. Dlaczego był takim idiotą? Dlaczego nie rozważył opcji ,,za i przeciw" zanim wybrał ten cholerny numer, cholernej Clary Irwin?
- Tak, Tristan właśnie wrócił do mieszkania. - powiedziała ledwo słyszalnym tonem.
- Jasne, rozumiem. To było do przewidzenia. - Michael otarł swoje łzy i biorąc głęboki oddech zadał pytanie, którego tak bardzo się obawiał. - Mogłabyś teraz to skończyć?
- Co masz na myśli?
- Powiedz, że wszystko co mieliśmy było kłamstwem. Wykrzycz mi teraz, że wszystko zakończone, powiedz że mam się pierdolić. Błagam na kolanach uwolnij mnie od siebie. - Mimo otartych przed chwilą łez, po raz kolejny zapłakał gorzko nie starając się nawet trzymać emocji na wodzy. Clary też płakała, nie mogła powstrzymać lśniących kropelek rujnujących jej makijaż, nie była w stanie okłamać Michaela nie raniąc przy tym siebie.
- Michael to skończone, nigdy nie darzyłam cię głębszym uczuciem. Nie chcę już tego, nie chcę Ciebie. Kłamałam do cholery, kłamałam mówiąc, że jesteś najważniejszy. - rozłączyła się.
- Mamy problem. - Powiedział z trudem łapiąc powietrze. Michael spojrzał na niego przerażony.
- O co tu biega? - chłopak wyszeptał niemal bezgłośnie.
- Ashton próbował się zabić.
~*~
Dwójka kumpli usiadła na ławce znajdującej się na dziedzińcu szpitala. Myśli i uczucia wirowały w Michaelu. Nie wiedział co ma robić, co powiedzieć, gdzie się podziać. Jedyna osoba, która mogła go w tej chwili uspokoić znajdowała się cały świat drogi od miejsca w którym był. Hemmings również był przejęty, nie znał chłopaków do końca, jednak mimo pozorów które stwarzał, przywiązał się do trójki i z ręką na sercu mógł powiedzieć, że pokochał Ashtona, Michaela i Caluma jak braci. Owszem, był skryty i tajemniczy ale jeszcze bał się otworzyć przed nimi księgę swojego życia, której niestety kawałek poznał Irwin.
- Jak to się stało? - ciszę przerwał Clifford. Spojrzał na swojego towarzysza, nie chciał wiedzieć ale był pewien, że któregoś dnia zwariuje myśląc o sposobach, których Ashton mógł użyć by pozbyć się ciążącego na nim bólu.
- Calum był w szoku gdy mówił o tym jak sprytny był nasz przyjaciel. Jesteś pewien, że mam Ci powiedzieć? - Hemmings doskonale wiedział, że Michael jest słaby i nie do końca może poradzić sobie z ciężarem tego, co miało na niego spaść.
- Tak, jestem pewien Luke. Po prostu powiedz. - jego serce biło niebezpiecznie szybko, ręce trzęsły się niemiłosiernie, a głowa bolała od natłoku myśli. Potrzebował Clary, potrzebował swojego światełka, które potrafiło uspokoić go i ukoić ból, potrzebował jej dotyku i zapewnienia, że będzie dobrze.
- Wziął jakiś wynalazek od Danny'ego podcinając swoje żyły w gorącej kąpieli. - Luke wyszeptał na jednym wydechu, przenosząc wzrok na niezidentyfikowany punkt w przestrzeni. Serca chłopaków biły szaleńczo, niemal rozrywały skórę klatki piersiowej. Oboje wyobrażali sobie tę scenę, widzieli obojętne, zamglone oczy Irwina, które wypłakiwały kolejne gorzkie łzy. Słyszeli jego cichy jęk bólu gdy ostrze żyletki po raz pierwszy przecinało jego żyłę. Dlaczego Michael został na noc u ciotki, dlaczego nie było go przy Ashtonie kiedy przyjaciel zadecydował spaść w dół krawędzi na której dziarsko trzymał się przez kilka miesięcy? Wszystko wokół Clifforda wirowało, stawał się malutki wobec świata, który w tej chwili go połykał.
-Czy Calum go znalazł w odpowiednim czasie?
- Był jeszcze na wpół przytomny gdy Hood wpadł do łazienki i zaczął tamować krew. Kilka minut później i...
- Nie kończ. - Utleniony blondyn wstał z ławki i zostawiając młodszego samego skierował się w kierunku drugiego, znacznie mniejszego placu. Jego nogi były niczym z waty, jednak starał się iść w miarę szybko by przez chwilowe zmęczenie skupić się na oddychaniu, nie myśleniu o tym dlaczego mimo pomocy, Ashton pękł. Gdy Michael wpatrywał się w idealny błękit nieba był pusty w środku, odciął się od bolącego serca i dzięki chwilowej odwadze sięgnął po telefon i wybrał szybkie wybieranie spod piątki. Sekundy przeciągały się, a chłopak zaczynał denerwować się z każdym kolejnym sygnałem. Wiedział, że popełnia błąd ale tego nie dało się już cofnąć. Dokładnie w momencie gdy miał ochotę się poddać usłyszał dźwięk odebranego połączenia.
- Cholernie za Tobą tęsknię. - szepnął czując jak jego serce wyskakuję z piersi.
- Michael? - jej subtelny głos spowodował gęsią skórkę na jego ramionach. Dlaczego zrobił to dopiero teraz? W jednej chwili żałował, że nie próbował skontaktować się z dziewczyną szybciej.
- Ile to już czasu? - zapytał ze łzami w oczach, próbując nie rozpaść się na części.
- Po co dzwonisz? Proszę, nie psuj tego co udało mi się zbudować. - usłyszał jej błagalny szept po drugiej stronie słuchawki. Nie chciał jej zranić, nie mógł jej zranić.
- Chciałem tylko...
- Michael, nie wrócę. Nie chcę. - czuł jak jego oczy napełniają się łzami. Zsunął się po ścianie szpitala tak by usiąść na zimnym, brukowym chodniku. Nie miał odwagi by jej powiedzieć.
- Tęsknisz za mną czasami? - niemal załkał do słuchawki wbijając swoje paznokcie w delikatną skórę przedramienia.
- Michael...
- Clary.
- Moje uczucia do Ciebie i tak nie grają roli, stworzyłam nowe życie, które odpowiada mi bardziej, niż to które wiodłam z Wami w Sydney. - Clifford usłyszał męski głos po drugiej stronie słuchawki, jak naiwny był myśląc, że Irwin wytrzyma bez chłopaka choć tydzień w obcym miejscu?
- Masz kogoś? - zapytał wycierając łzy. Dziewczyna westchnęła głośno. To nie miało sensu. Nic w tej konwersacji nie miało sensu jednak chłopak szalejąc z bólu zdecydował się na ten telefon. Dlaczego był takim idiotą? Dlaczego nie rozważył opcji ,,za i przeciw" zanim wybrał ten cholerny numer, cholernej Clary Irwin?
- Tak, Tristan właśnie wrócił do mieszkania. - powiedziała ledwo słyszalnym tonem.
- Jasne, rozumiem. To było do przewidzenia. - Michael otarł swoje łzy i biorąc głęboki oddech zadał pytanie, którego tak bardzo się obawiał. - Mogłabyś teraz to skończyć?
- Co masz na myśli?
- Powiedz, że wszystko co mieliśmy było kłamstwem. Wykrzycz mi teraz, że wszystko zakończone, powiedz że mam się pierdolić. Błagam na kolanach uwolnij mnie od siebie. - Mimo otartych przed chwilą łez, po raz kolejny zapłakał gorzko nie starając się nawet trzymać emocji na wodzy. Clary też płakała, nie mogła powstrzymać lśniących kropelek rujnujących jej makijaż, nie była w stanie okłamać Michaela nie raniąc przy tym siebie.
- Michael to skończone, nigdy nie darzyłam cię głębszym uczuciem. Nie chcę już tego, nie chcę Ciebie. Kłamałam do cholery, kłamałam mówiąc, że jesteś najważniejszy. - rozłączyła się.
Tylko kolejne kłamstwo.
Tylko kolejny ból.
Tylko kolejne złamane serce.
Tylko kolejna rozmowa, która ją przerosła.
Tylko kolejne rany.
Tylko kolejny raz upadła.
To tylko jej krwawiące serce.
To tylko złudzenie, że jest idealnie.
To tylko fałszywe uczucie, że jest silna.
{zachęcam do komentowania na wattpadzie: blogger trochę szwankuje}
Cholera Ashton co Ty narobiles! :(
OdpowiedzUsuńBiedny Michael co sie dzieje, masakra :(
@TheAsiaShow_xx
o jej :( płakać mi się chce ...
OdpowiedzUsuń