Clary rzuciła telefonem przez cały pokój, urządzenie roztrzaskało się o karmelowo-beżową ścianę powodując ogromny huk, który wrył się w mózg nastolatki. Jej drobne ciało trzęsło się gdy z impetem wstała z kanapy i niemal rzuciła się po paczkę fajek leżących na kuchennym blacie. Nie mogła skupić się na niczym innym tylko na jego zrozpaczonej barwie głosu. Nie chciała wyjazdem ranić nikogo, chciała dać sobie i przyjaciołom szansę na nowe życie, na coś lepszego jednak wyszło z tego całkiem duże bagno. Tristan stał w progu domu zszokowany zachowaniem swojej dziewczyny, nigdy nie widział jej w takim stanie. Clary zawsze była obojętna niemal na wszystko i tylko czasami uśmiechała się czy była w minimalnym stopniu zadowolona. Tym razem jej tusz do rzęs zmieszany z eyelinerem płyną w dół jej policzków niczym potok wszystkich emocji, które trzymała w sobie. Dlaczego wcześniej nie zobaczył słabości dziewczyny z którą spędzał prawie każdy dzień i każdą noc? W tym momencie do dwudziestolatka doszedł fakt, iż w ogóle nie znał blondynki. Intrygowała go, kazała o siebie walczyć. Była zmiennym wiatrem, szlachetnym kamieniem, którym Tristan chciał się zająć, który pragnął mieć. Nigdy nie rozmawiali otwarcie, nie ufali sobie. Jednak mimo tego budowali związek. Dziewczyna odpaliła papierosa uchylając okno w pokoju. Dusiła się przeszłością, dusiła się sprawami, które zostawiła niedokończone. To wszystko mogłoby być inne. Gdyby dała sobie czas, wyjaśniłaby wszystko, porozmawiała i w przyjaźni zostawiła ojczysty kraj na rzecz czegoś nowego. Więc dlaczego tego nie zrobiła? Połykała głośno łzy i nierównomiernie wypuszczając tytoń z ust próbowała się uspokoić, na próżno. Potrzebowała kogoś bliskiego, potrzebowała osoby, z którą mogłaby teraz porozmawiać. Kim była? Wpierw dziewczyną porzucającą wszystko, otwartą na inny, nieznany świat. Była silna i niezależna, imprezowała i przez kilka tygodni miała się naprawdę świetnie, poznała Amy, poznała Tristana. Więc dlaczego nie wyszło? Starała się ze wszystkich sił nie myśleć o nim, nie myśleć o tym, co było, ale gdy związała się ze starszym o dwa lata chłopakiem wróciło wszystko i pojawiła się tęsknota. Evans był przeciwieństwem Clifforda, byli niczym czerń i biel, niepasujące puzzle. Clary miała nadzieję, że jednak Tristan da jej to, czego będzie potrzebowała jednak bez sensownie oboje zawzięciem angażowali się w tę relację. Irwin nigdy go nie kochała, na początku była zauroczona jego mieszkaniem, autem i wpływami, jednak szybko wszystkie przywileje, które przysługiwały jej, jako dziewczynie obiektu westchnień każdej panny jakkolwiek powiązanej z dilerami, imprezami czy gangami. Wpakowała się w niezłe bagno wiążąc się z nim, Tristan ściągnął ją na dno, lecz mimo tego nie potrafiła odejść. Nie chciała odjeść od wygód, które wniósł do jej życia. Nie mogła zrezygnować z darmowych dragów, imprez i mieszkania. Clary była w tak mocnym myślowym transie, iż nie spostrzegła nawet gdy blondyn objął ją w talii i ułożył głowę w zagłębieniu jej szyi.
-Tris?-szepnęła gasząc o zimny parapet papierosa. Chłopak mruknął coś w jej ramię mającego oznaczać, iż czeka na pytanie.-Jak ty to wszystko widzisz?- Irwin po raz pierwszy w życiu była poważna i pewna tego co robi, miała mu opowiedzieć swoją historię i liczyła również na szczerość z jego strony.
-Przejedźmy się.- wysoki blondyn puścił dziewczynę by wziąć ją za rękę i poprowadzić na przedpokój by ta założyła kurtkę, poprawiła zniszczony makijaż i przygotowała się do wspólnego. Przed nimi była długa noc pełna niespodzianek, przynajmniej tak myślała dziewczyna. Tristan był zdenerwowany, bardzo zdenerwowany. Czuł w sobie wszystkie negatywne emocje. Szarpały nim i nie miał pewności czy nie wybuchnie. Clary nie znała ciemniejszej strony jej chłopaka. Owszem, słyszała co potrafi w przypływie złości lecz nigdy nie pokazywał tego przy niej. Evans domyślał się kto mógł dzwonić. Irwin kiedyś wspomniała, iż w Sydney zostawiła chłopaka z którym prowadziła dziwny związek. Jednak nikt prócz Amy nie maczał palcami w przeszłości Clar, więc szczerze mówiąc blondyn miał w poważaniu gówniarza z którym kiedyś zajmował jego miejsce. Zamknęli dom na tak zwane cztery spusty i kierując się w dół schodów, zeszli na parking. Czarny Range Rover stał na swoim miejscu tuż obok ławki, którą oświetlał blask rzucony przez uliczną latarnię. Tristan twardo kierował się na siedzenie kierowcy jednak dziewczyna była pewna, że jest bardziej trzeźwa niż jej towarzysz.
-Daj spokój.-posłała mu błagalne spojrzenie i podeszła do chłopaka niemal wyrywając klucze z jego dłoni.
-Nie piłem dużo.-odparł w obronnym geście, posyłając dziewczynie blady uśmiech. Musiał ukrywać swoją złość. Nie wybuchnie przy młodej, powstrzyma się.
-Ale na pewno coś brałeś, ja jestem czysta.-stwierdziła i otworzywszy drzwi zajęła miejsce kierowcy. Ustawiła siedzenie i lusterko pod siebie jednocześnie odpalając auto. Tristan tym czasem zajął miejsce pasażera i wlepił wzrok w swoje buty. Spokojnie, oddychaj.
-Dokąd?-rzuciła dziewczyna nawet nie patrząc w stronę pomysłodawcy wycieczki.
-W kierunku Brooklyn Bridge, później będę Cię kierował-odparł wbijając szczupłe palce w uda. Musiał okiełznać szarpiące nim emocje. Jednak już gdzieś głęboko w sobie czuł, iż nie da rady.
~*~
Przy akompaniamencie płyty Imagine Dragons Clary i Tristan wylądowali na małej plaży tuż obok mostu Brooklyn. Nowy Jork wyglądał cudownie z tego miejsca. Wszystkie światła miasta łączyły się jakby w jedną migoczącą łunę, odbijającą się w tafli rzeki. Las, który znajdował się spory kawałek za nimi szumiał przez wprawiający gałęzie w ruch wiatr. Księżyc niemal w pełni świecił nad parą zagubionych kochanków, czy to cudowne miejsce miało zakończyć ich wspólną drogę? Zdenerwowanie brało górę nad Clary więc dziewczyna sięgnęła do kieszeni swojej czarnej kurtki po kolejnego papierosa LM. Jednym ruchem poprawiła swoje włosy i spojrzała na chłopaka, stojącego nieruchomo po jej prawicy.
-Tristan...-westchnęła Irwin łapiąc chłopaka za rękę. Musiała się otworzyć, musiała coś zrobić.
-Nie chcę się z Tobą żegnać Clar, nie chcę żeby jakiś chuj z Twojej przeszłości niszczył to co zbudowałem między Tobą i mną przez te trzy miesiące od kiedy jesteśmy razem.
-Michael nie jest chujem.
-Doprawdy?- zakpił Evans. Złość krążyła w jego krwi- wiedział do czego dąży ta rozmowa.-Zadzwonił do Ciebie po pięciu miesiącach, cóż zabrakło mu dupy do pieprzenia i magicznie sobie o Tobie przypomniał?
-Tristan uspokój się!- z drobnego ciała dziewczyny wydostał się gardłowy krzyk.-Nie znasz go, nawet nie znasz mnie! Nie czujesz do mnie nic, przestańmy grać w tę cholerną grę!-silne ręce Evensa objęły w żelaznym uścisku nadgarstki Clary. Dziewczyna upuściła papierosa, oparzając przy tym skórę swego przed ramienia. Chłopak popchnął dziewczynę na maskę samochodu i zbliżył swoją głowę tak, iż ich usta dzieliły milimetry.
-Walczyłem o Ciebie każdą cząstką mojego pierdolonego serca, wchodziłem w pojebane układy, żebyś mogła mieć darmowe dragi lub inne pierdoły, starałem się dać Ci wszystko czego potrzebowałaś tylko po ty bym usłyszał teraz, że Cię do cholery nie kocham? Słyszysz sama siebie jebana szmato?-wydarł się na dziewczynę coraz mocniej napierając na jej kruche ciało. Siedemnastolatka zbladła, strach paraliżował jej ciało. Tristan nigdy nie był w stosunku do niej agresywny, nigdy. Czy tak właśnie traktował wszystkich w swojej branży? - Kocham cię i kurwa nie pozwolę Ci odejść ode mnie dla jakiegoś Australijskiego fiuta, rozumiemy się?-blondyn wreszcie puścił dziewczynę i splunął na piasek tuż obok jej buta. Nie udało mu się, zawalił.
-Nienawidzę Cię, nienawidzę.-szepnęła niemal plując jadem. Pod wpływem fali dziwnej, niemal nie ludzkiej odwagi zamachnęła się i sprzedała swojemu chłopakowi mocne, siarczyste uderzenie w policzek. Złość gotowała się w niej, te drobne ciało miało ochotę wybuchnąć niczym wulkan by lawą zalać każdy milimetr ciała Evansa. Patrzyła na niego burzliwym wzrokiem w głowie mając tę popierzoną myśl, iż jeszcze pięć minut temu chciała mu zaufać.-Nigdy cię nie kochałam, rozumiemy się? Brzydzę się Tobą i wszystkimi Twoimi znajomymi. Jeszcze raz pojawisz się w moim życiu to sprzedam policji wszystko co wiem na Twój temat. Ja się nie boję, to ty mnie zniszczyłeś! Jestem ofiarą Twojego cholernego handlu!-krzyczała opętana złością.-Gdyby nie ty i Twoje cholerne zniżki na wszystkie specyfiki, miałabym życie! Byłabym w stanie to rzucić!-miała ochotę zwymiotować, obrzydzała ją marna karykatura chłopaka, który stał przed nią. Obrzydzała siebie samą ponieważ czuła ślady jego dotyku, który zostawił jeszcze dziś na jej bladej skórze.
-Wypierdalaj Clary. Nawet nie waż się wrócić do mieszkania po cokolwiek, wszystko co miałaś jest moją cholerną własnością. Nie poradzisz sobie beze mnie, wylądujesz na ulicy w podartych ubraniach jak tania dziwka, którą staniesz się bez pieniędzy, które dawałem Ci gdy tylko prosiłaś!- tego było za dużo, dziewczyna kopnęła blondyna w podbrzusze w tej samej chwili wbiegając do samochodu i pośpiesznie odpalając go ruszyła przed siebie. Nie miała nic do stracenia. Nic do stracenia.
~*~
Wpadła do mieszkania w pośpiechu wyjmując walizkę, którą kiedyś dostała od babci. Nie zwracała uwagi na to co pakowało. Wszystko się przyda. Niedbale na dno torby wrzuciła kosmetyki i pamiątki, które przywiozła ze sobą z domu. Miała mało czasu. Otworzyła szafę i wyrzuciła prosto do walizki wszystko co znajdowało się na jej półce. Czując szybko bijące serce zamknęła fioletową torbę i do reklamówki wrzuciła jeszcze kilka par butów, które stały w jej szafce. W ostatniej sekundzie przypomniała sobie o torebce w której miała portfel z nie małą sumą pieniędzy, które jej był chłopak dał jej na przechowanie. Ostatni raz rzuciła okiem na kawalerkę Tristana.
-Żegnaj mieszkanko!-rzuciła niemal bezgłośnie i wybiegła na korytarz nie zamykając nawet ciemno brązowych drzwi. Miała wszystko, czego potrzebowała.
~*~
Irwin krążyła ulicami przedmieścia z do połowy pełną butelką wódki w ręku. Policja w tym momencie spała grzecznie w mieście lub pilnowała klubów w których odbywały się huczne imprezy. Nikt nie miał czasu na zbuntowane i nie reformowalne przedmieście Minuty mijały jej niezauważalnie gdy stawała się coraz bardziej pijana, niemal/całkowicie traciła panowanie nad swoim ciałem. Nie bała się, nawet nie myślała o jakim kol wiek zagrożeniu. W jej głowie była przyjemna pustka, która pozwoliła jej po prostu utopić się w nicości, którą aktualnie czuła. Nie miała dalszych planów, żadnych pomysłów. Póki co chciała spać w samochodzie i kupować śniadanie na stacji benzynowej. Będąc szczerym nie było to rozwiązanie, które zadowoliłoby ją w stu procentach ale lepsze to niż nic. Butelka z alkoholem nagle zrobiła się pusta. Była druga w nocy i Clary robiła się naprawdę zmęczona. Przymknęła na chwilę oczy. Trzask, przeraźliwy huk tłuczonego szkła i wielkie bum postawiły ją na nogi w ciągu sekundy. Ból sparaliżował jej ciało. Syknęła przeciągle gdy zobaczyła szkło wbite w skórę jej prawego uda i przedramienia. Czy naprawdę wjechała w drzewo? Alkohol opuścił całkowicie jej organizm i uczucia wzięły nad nią górę. Łzy napłynęły do jej oczu, nawet nie starała się powstrzymać oznaki słabości. Miała wszystkiego po dziurki w nosie. Nie potrzebowała nikogo, niczego. Musiał odciąć się od toksycznego, nowojorskiego towarzystwa w którym przebywała. Samochód oprócz stłuczonej szyby od strony kierowcy nie poniósł strat więc dziewczyna resztką sił zaparkowała samochodem w gęstych krzakach, które choć trochę miały zamaskować skradzionego Rovera. Starając się nie zadać sobie większego, fizycznego bólu subtelnie wyślizgnęła się z auta. Potrzebowała pomocy, nie miała ochoty wykrwawić się po tym wszystkim na śmierć. Rozejrzała się w Okół jednak tylko w jednym domu oddalonym o pięćdziesiąt metrów paliło się światło. Nie sądziła, że prawie wszyscy ludzie mieszkający na przedmieściach w nocy śpią. Ruszyła w stronę małego domku, znajdującego się na skrzyżowaniu dwóch ulic. Miała nadzieję, że tym razem szczęście jej dopisze i spotka pomocną i życzliwą osobę. Kiedy po dłuższej chwili doczołgała się do domu w jej sercu pojawił się strach, jednak nie miała nic do stracenia. Zapukała głośno w drzwi z jasnego drewna modląc się do czegokolwiek by zesłało jej choć małą saszetkę szczęścia. W drzwiach domku pojawiła się blond włosa, niska kobieta. Miała może czterdzieści, czterdzieści jeden lat. Clary wzięła głęboki oddech by zacząć monolog o tym jak jej była przyjaciółka popchnęła ją na okno jednego z pobliskich pubów lecz nie zdążyła, kobieta nie dała nawet dojść jej do słowa.
-O mój Boże! Dziecinko, co Ci się stało? Proszę wjedź, musimy Ci jak najszybciej pomóc!- blondynka złapała nastolatkę delikatnie za rękę i wprowadziła do domu. Po kilku sekundach Clary siedziała na krześle w staromodnie urządzonej kuchnii.-Za chwilę, przyniosę apteczkę. Nie jest ci słabo? Kręci ci się w głowie? Na Boga dziecinko powiedz coś!- lecz siedemnastolatka nie mogła powiedzieć nic, ponieważ jej głowa w tym momencie eksplodowała, a ona sama zsunęła się z krzesełka. Zemdlała.
~*~
Obudziła się następnego dnia w południe. Leżała przykryta czerwoną kołdrą w ciepłym łóżku, ubrana tylko w bieliznę, którą założyła wczoraj wychodząc na spotkanie z Amy. Słońce drażniło jej oczy, czuła się gorzej niż strasznie. W głowie jej wirowało a prawe przedramię, ciasno zawinięte w bandaż było zdrętwiałe. Cudem był fakt, że Irwin pamiętała wszystko z wczorajszego dnia. Niestety wszystko. Dziewczyna zauważyła na stoliku nocnym jej biżuterię, oraz gumkę do włosów, którą nosiła zawsze na lewym nadgarstku. Sięgnęła po nią delikatnie by nie podrażnić ran na ręku. Związała swoje skołtunione włosy i przeciągnęła się leniwie chcąc przygotować ciało do wstania z jedno-osobowego, wykończonego jasnym drewnem łóżka. Gdy jej nogi dotknęły ciepłej, nagrzanej przez wpadające balkonowymi oknami słońce mruknęła z zadowolenia. Uwielbiała uczucie gdy przyjazne ciepło pieściło jej nogi. Podniosła się z łóżka i wolnymi krokami ruszyła w stronę drzwi. Otworzyła je, a jej oczom ukazał się mały korytarz, zakończony barierkami które nie pozwalały nikomu spaść z piętra domku. Clary dopiero teraz zauważyła, że wszystko tutaj od podłogi po drzwi aż do mebli było wykonane z jasnego, sosnowego drewna. Wiele okien powodowało, że w domu panowała słoneczna atmosfera, która podnosiła człowieka na duchu. Clar nie sądziła, iż na przedmieściach znajdują się takie urocze budynki. Myślała o tej dzielnicy jako o ojczyźnie gangsterów i narkomanów. Rozglądając się po dużym salonie, do którego właśnie wchodziła dostrzegła kobietę rozkładającą talerze na malutkim stoliku, który uginał się od ilości naleśników, tostów i małych cukrowych ciasteczek. Zapach herbaty El Grey unosił się w powietrzu.
-Dzień dobry prze Pani.-rzuciła najbardziej uprzejmym tonem nastolatka, posyłając zaskoczonej gospodyni uśmiech.
-Witaj serduszko, jak ręka i noga? Lepiej prawda? Siadaj, siadaj właśnie miałam Cię budzić. Śniadanie jest cieplutkie, mam nadzieję, że lubisz to co przygotowałam?-dziewczyna nieśmiało pokiwała głową i zajęła miejsce przy stoliku.-Nazywam się Grace-Ann, nie wiem czy pamiętasz zajęłam się Tobą wczoraj, nie masz się co bać pracuję w pobliskiej przychodni, więc szwy i bandaże założyłam zgodnie ze wszystkimi zasadami.-Grace posłała młodej życzliwy uśmiech i nalała do białego, porcelanowego kubka aromatycznej herbaty.
-Nazywam się Clary, chciałam panią bardzo przeprosić za wczoraj, niestety nie miałam się gdzie podziać, a jak pani widzi...
-Byłaś wczoraj bardzo pijana i wjechałaś swoim drogim samochodem w drzewo?-blondynka zaśmiała się i pociągnęła łyka herbary.-Nie próbuj kłamać mi o jakiś dziwnych wypadkach, gdy szłam do sklepu zwróciłam uwagę na Twojego Rovera, w tej okolicy nie jeździ się takimi autami. Nie masz się co bać, sama kiedyś byłam młoda ale zasmuciła mnie jedna rzecz, nie jesteś jeszcze pełnoletnia, prawda?-Irwin instynktownie zerknęła w stronę wyciszonego telewizora, kanał informacyjny. Poniedziałek, 16 Września. Jej osiemnaste urodziny.
Praktycznie, to moja pierwsza notka po rozdziałem więc, moze trochę późno, lecz witam was bardzo ciepło! Dziękuję za Wszystkie komentarze tutaj i na blogspocie jak i za gwiazdki! To powoduje uśmiech na mojej twarzy :) Mam nadzieję, że nie przeszkadząją Wam błędy, które mogą być liczne- jednak uczę się cały czas doskonaląc swoje ''zdolności'' :) Kiedy następny rozdział? Cóż, sama nie wiem. Jutro tj. Środa, 4 Czerwca wyjeżdżam ze szkołą do Londynu, powrót za tydzień we wtorek więc na pewno szybciej jak za dwa tygodnie Rozdziału IV nie będzie, chyba że dacie mi po raz kolejny mnóstwo energi i postaram się napisoć coś w Londynie :) Wysyłam buziaki i mam nadzieję, że wszystko Wam się podoba.
(Póki co mamy #TeamTristan #TeamMichael... zaraz, zaraz ale gdzie Team głównego bohatera? :o )
Jejku! Proszę napisz coś podczas wycieczki! Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej! ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co dalej zrobi Clary!
Cierpliwie czekam na kolejny rozdział ;)
Miłej wycieczki życzę ❤
@yeahkieranr94
Cudownie! Olala go nareszcie.
OdpowiedzUsuńOby sie nic nie stalo i niech sie zejdzie z MIchaelem <3
Udanej wycieczki x
@TheAsiaShow_xx