sobota, 16 sierpnia 2014

06. ,,Mistake''

Powolnym krokiem Clary i Luke weszli na ulicę prowadzącą do czterogwiazdkowego hotelu w którym chłopak miał przyjemność nocować. Blondyn niósł w prawym ręku wysokie szpilki dziewczyny, która w połowie drogi zaczęła narzekać na ostry ból nogi. Prawdę mówiąc, kto po wypadku nie narzekałby na ból? Hemmings kiedy tylko dowiedział się, że Irwin wylądowała wczoraj na drzewie, przyrzekł sobie, że nigdy nie wsiądzie do samochodu, gdy ona będzie siedziała za kierownicą. Po raz kolejny osiemnastolatka wybuchła śmiechem i posłała blondynowi piękny, pełen rozbawienia uśmiech.

- Żałuję, że nie wziąłeś ze sobą jakieś bluzy lub koszuli, chętnie pożyczyłabym coś od Ciebie. - powiedziała wtulając się w bok Luka jeszcze mocniej, chcąc podkreślić jak marźnie tej wrześniowej nocy. Musiała zmienić temat mimo tego, że Luke cały jej wypadek obrócił w żart, nie czuła się najlepiej wracając do przedwczorajszego dnia.

- Będziesz miała jeszcze wiele okazji do tego, by założyć moje ubranie. - odpowiedział jak najbardziej poważnie. Domyślił się, że wczorajszy wypadek nie wiązał się z niczym dobrym, a więc nie naciskał, ani na ten temat, ani na temat Tristana. Placem wskazał szyld hotelu, który neonowym światłem, oświetlał resztę ich drogi.- Tam, póki co, mieszkam. - zaśmiał się. - Niestety, nie będzie tak jak w bajkach i Twój książę nie zabierze Cię do swojego zamku, ale jeśli tylko znajdę mieszkanie, chętnie Cię zaproszę. - do mojego mieszkania w Sydney, zaproszę cię do mojego mieszkania w Sydney na noc, czy dwie. Ewentualnie będziesz mogła ze mną zamieszkać. Stop, Hemmings, do czego dążysz?

- Trzymam Cię za słowo. - resztę drogi przeszli w ciszy. Mieli nadzieję, że reszta nocy upłynie im w świetnym nastroju. Choć zmęczenie brało górę nad młodą Irwin, dziewczyna nie pozwalała sobie na myśl o śnie, nie mogła zasnąć kiedy obok niej był Hemmo. Z całego serca chciała by reszta jej pierwszej, dorosłej nocy była jak szalona tak jak cały ten dzień. Luke wyprzedził Clary o kilka kroków by otworzyć przed nią hotelowe drzwi niczym prawdziwy dżentelmen. Posłała mu promienisty uśmiech.

- Och, dziękuję sir. - zachichotała i kładąc rękę na sercu, wolnym krokiem przeszła przez szklane drzwi jak prawdziwa dama. Luke zaraz po niej wszedł do hotelu i od razu skierował się do windy, która natychmiast otworzyła się przed nimi. Blondyn wcisnął przycisk z numerem dwadzieścia trzy i wsłuchiwał się w denerwującą, typową melodię.

~*~

Michael siedział przy szpitalnym łóżku przyjaciela, dokładnie lustrując każdy centymetr jego bladej skóry. Ashton wyglądał jak masa nieszczęść. Podkrążone oczy, niemal biała skóra, zabandażowane nadgarstki, widoczne w szpitalnym świetle blizny na przedramionach. Podłączony do wszystkich dziwnych urządzeń, które wydawały masę odgłosów na sekundę. To przerażało Michaela. Clifford cudem wytrzymywał ten łamiący go na ćwiartki widok. Szpitale nigdy nie robiły na nim wrażenia dziwnie odczuwalnego strachu. Jednak teraz, kiedy znalazł się tu w trosce o życie kogoś bliskiego, wszystko zaczęło go przerażać. Dźwięki dochodzące z innych sal. Białość pomieszczeń. Specyficzny zapach środków czystości. Kręcące się pielęgniarki. Wszechogarniające poczucie śmierci wokół. Zastanawiał się co zrobił źle, dlaczego nie zauważył, że z Ashton'em nic nie jest w porządku. Dlaczego akurat tego dnia, gdy Ash nie dał sobie rady musiał zostać u ciotki na noc? Dlaczego nie było go tam kiedy Irwin potrzebował rozmowy, wsparcia? Był winien tej całej sytuacji. Gdyby był w mieszkaniu, gdyby spędził z przyjacielem męski wieczór, nie byłoby ich tu. Wszystko byłoby dobrze. Jego głowa pulsowała od natłoku myśli i braku jakichkolwiek odpowiedzi. Calum'a nie było teraz z Michaelem, chłopak nadal nie mógł się pozbierać po tym co zobaczył, kiedy znalazł Irwina pół martwego w łazience. Jak oni wrócą do tego mieszkania, do tej łazienki, ze świadomością, że Ashton właśnie w tym cholernym pomieszczeniu powoli umierał? Wszystko teraz wydawało się być niemożliwe. Jak powrócić do normalnego życia ze wspomnieniem tej szpitalnej sali i kruchego ciała jednej z najbliższych osób, leżącego na łóżku? Jak dalej żyć z piętnem próby samobójczej przyjaciela na sercu? Michael nie wiedział czy uda mu się ruszyć dalej, lecz jeśli on nie będzie mógł sobie poradzić, co niby ma czuć Ashton? Westchnął głęboko mając serdecznie dosyć wiru myśli, którego nie umiał powstrzymać.

- Panie Clifford? - usłyszał niski, męski głos wyrywający go z transu. Michael natychmiast wstał z krzesełka i uścisnął wyciągniętą dłoń lekarza. - Nazywam się Greg D'Albert i zajmuję się pańskim... - spojrzał się na Michaela wymownie, zlustrował jego fioletowe już włosy, odchrząknął i powstrzymał przed powiedzeniem czegokolwiek. Czy on do cholery myśli, że Ashton jest moim, pieprzonym chłopakiem? - zaśmiał się w duchu Michael.

-Ashton Irwin jest moim przyjacielem. - sprostował posyłając rozbawione spojrzenie mężczyźnie w białym kitlu. Pan D'Albert speszył się i przerzucił wzrok na swojego pacjenta.

- Och. - westchnął po czym przejrzał plik kartek ze swojej zielonej teczki. - Mam dla pana dobre wiadomości. Jak oczywiście pan się domyśla, Ashton stracił dużo krwi, ale również duża ilość narkotyków sprawiła, że organizm łatwo się poddawał. Jednak po odpowiednich zabiegach, nie będę panu tłumaczył zawiłych procedur, oraz płukaniu żołądka wszystkie toksyczne związki udało nam się usunąć, również jeszcze w karetce zatamowano krwotok. Aktualnie stan pacjenta jest stabilny, tak młody organizm szybko się regeneruje, więc oszacowałem, że dziś wieczorem Ashton powinien się obudzić. Prawie czterodniowa drzemka z pewnością mu starczyła. - Greg posłał ostatnie spojrzenie leżącemu na łóżku pacjentowi, poczym rzucił olśniewający, sztuczny uśmiech, zapisał coś na kartce i wyszedł z sali. Michael powrotnie zajął swoje miejsce na plastikowym krześle i z lewej kieszeni spodni wyjął swój telefon. Miał nadzieję, że zobaczy jakąś wiadomość od Luka, bądź nieodebrane połączenie, jednak od paru godzin nic się nie zmieniło. Chłopak nawet nie napisał jednej, krótkiej wiadomości. Clifford naprawdę martwił się, iż cały jego plan okaże się być porażką, przecież jak jeden, osiemnastoletni chłopak ma znaleźć Clary w mieście pełnym ludzi? To było niemal niemożliwe zadanie. Jedyną wiedzę, którą posiadali to informacje o tym, że dziewczyna mieszka na Brooklynie, a jej chłopak ma na imię Tristan. Może to mogłoby wystarczyć? Mogłoby gdyby szukali Clary w cholernej wsi, ale nie w Nowym Jorku. Michael przeczesał dłonią swoje fioletowe włosy i westchnął. Postanowił sam napisać wiadomość do Luka. Pośpiesznie odblokował telefon i wystukał treść wiadomości licząc na to, że w Nowym Jorku jest w miarę normalna godzina i szybko dostanie odpowiedź.

~*~

- Jak na osiemnastoletniego chłopaka Twój pokój jest w nadzwyczajnie czystym stanie. - Irwin uśmiechnęła się do blondyna, rozglądając po dużym, minimalistycznie urządzonym pokoju. Płożyła się po prawej stronie dwuosobowego, zaścielonego białą pościelą łóżka i spojrzała w stronę dużego, zajmującego całą wysokość i szerokość ściany okna. - Widok robi wrażenie. - powiedziała uważnie wpatrując się we wszystkie, migoczące światła Nowego Jorku. Luke zdjął swoje czarne trampki, rzucił je w kąt i położył się tuż obok niej. Clary czując ciepło ciała Hemmingsa, odwróciła się do niego przodem i posłała zawstydzony uśmiech. Zadrżała. Był zdecydowanie za blisko. Chłopak dłonią delikatnie objął policzek dziewczyny i odwzajemnił jej uśmiech. Nie spodziewała się tego. Z tej, niemal nieistniejącej odległości, mimo lekko rozmazanego makijażu, Clary wyglądała jeszcze piękniej niż kiedy Luke zerkał na nią podczas spaceru. Duże, brązowe oczy, patrzyły się na niego z zaciekawieniem.

- Chcesz wziąć prysznic? - zapytał szeptem nadal pieszcząc policzek Clary. Dziewczyna mruknęła tylko coś niezrozumiale bojąc się, iż jej głos mógłby zdradzić to co czuje w środku. Ciepło rozpalające jej ciało, mrowienie w okolicach brzucha. Niemal dziecinne szczęście. Gęsia skórka pojawiła się na jej ramionach kiedy tylko Luke dotknął jej policzek. Czuła się jak głupia trzynastolatka zakochana w koledze z klasy. Jak to w ogóle mogło być możliwe? Przecież Clary nie umiała kochać, nie znała tego uczucia. Może to w ogóle nie było to, czym myślała, że jest? Może to tylko alkohol namieszał jej w głowie? Westchnęła. Irwin zaplątała się w tym wszystkim, więc dość energicznie odepchnęła rękę blondyna i wstała z łóżka, podchodząc bliżej okna. Luke osłupiał. Nieznane mu wcześniej uczucie spadło na niego niczym tonowy głaz. Rwanie w sercu. Nieprzyjemny chłód. Co właściwie teraz się stało? Fala rozczarowania zalała go. Przecież to tylko Clary, więc dlaczego poczuł się w ten obcy sposób? Podniósł się z łóżka poczym zdjął swoją lekko przepoconą koszulkę i rzucił ją na krzesło stojące obok. Musiał szybko okiełznać swoje emocje, więc podszedł do barku z alkoholem i wlał do szklanki wódkę z colą, wymieszał drinka i wypił za jednym razem. Nie zerknął na postać dziewczyny, nie mógł. W jego głowie lekko zawirowało, a przyjemne, dobrze znane pieczenie niemal rozerwało mu gardło. Jak ręką odjął jego uczucia poszły się pieprzyć, a on już spokojny zdjął spodnie i pozostając w bokserkach chwycił swój telefon, odblokował go i odczytał wiadomość, którą otrzymał kilkanaście minut wcześniej.

Od Clifford: Zaczynam się martwić nie tylko o Ashtona, ale i o Ciebie młody. Mam wątpliwości czy to wszystko wypali, przecież to jest wielkie miasto, a Clary to tylko kolejna dziewczyna w nim. Odezwij się kiedy będziesz miał czas.

Luke zaśmiał się czytając wiadomość, czyżby Michael wątpił w jego zdolności? Wystukał na dotykowej klawiaturze odpowiedź o treści: Nie martw się. i położył telefon na szafce obok pustej szklanki.

- Wszystko okej? - zapytał zerkając nieśmiało na plecy Clary, jednak ta nie odpowiedziała mu. Nic nie było okej. Między dwójką pojawiło się to cholerne uczucie nie przynoszące nic dobrego. Musieli to odkręcić i posłać w niepamięć. - Idę pod prysznic. - oznajmił i zostawił dziewczynę samą pośród bałaganu uczuć. Kiedy tylko wszedł do łazienki światło automatycznie zapaliło się. Luke ściągnął szybko swoje bokserki i od razu wszedł pod prysznic. Chłodna woda najpierw zmoczyła jego włosy, później plecy i klatkę piersiową. Czuł się wspaniale czując coraz więcej mokrych ścieżek na swoim ciele. Sięgnął po żel pod prysznic o zapachu awokado i lejąc sporą ilość na gąbkę, umył się dokładnie. Kiedy woda spłukała mydliny zakręcił ją i owijając wokół bioder puchowy ręcznik, wyszedł z kabiny. Spojrzał w lustro poczym natychmiast stwierdził, iż przed wyjściem musi wysuszyć włosy, co też zrobił. Jego gęste, blond włosy w pięć minut były już suche, więc tylko zmierzwił je dłonią i wyszedł z łazienki. Clary leżała skulona na łóżku, sennym wzrokiem wpatrując się w kanał kulinarny. Luke uśmiechnął się w myśli do tego widoku i w samym ręczniku przeszedł przez cały pokój (oczywiście, upewniając się, że blondynka na niego spojrzy) i schylił się do torby gdy nagle...

- Do cholery jasnej Hemmings podnieś natychmiast ten ręcznik i zakryj się! - wrzasnęła Clary momentalnie zrywając się z łóżka i zasłaniając dłońmi swoje oczy. Na jej twarzy pojawił się czerwony rumieniec, a chłopaka zamurowało. Przez umysł Luka przeszły wszystkie możliwe przekleństwa świata na raz. - Czy ty, do cholery, jesteś głuchy jak do ciebie mówię? - zaśmiała się histerycznie. Podeszła szybko do chłopaka i własnoręcznie zawiązała ręcznik wokół jego bioder. - Błagam Cię, natychmiast się ubierz. - zaśmiała się i wróciła na swoje poprzednie miejsca.

-Kurwa... - szepnął tylko Luke i chwytając pierwsze lepsze bokserki oraz koszulę rzucił się pędem do łazienki wywołując kolejną falę śmiechu u Clary. Nie tak to miało wyglądać. Dziewczyna zwijała się w chińskie znaki na łóżku, a Luke najszybciej jak tylko mógł ubrał się, rzucił znienawidzony ręcznik do kosza na brudne ciuchy i wrócił do pokoju. Był pewien, że cała jego twarz w tym momencie jest czerwona.

-Wypadałoby przeprosić... - powiedział cicho, łapiąc się za szyję. Był tak zawstydzony, jak jeszcze nigdy w życiu.

- Przynajmniej udało Ci się wyczyścić atmosferę pomiędzy nami. - blondynka zachęcająco poklepała miejsce obok siebie i przykryła się kołdrą. - To, co. - powiedziała kiedy Luke zajął na łóżku miejsce obok niej. - Przejdziemy teraz do tych, ciekawych rzeczy?

- Um, tak, tak będzie najlepiej.

-Luke, proszę Cię. - zaczęła poważnie Clary. - Chyba nie powiesz mi, że jesteś prawiczkiem i naprawdę wstrząsnęła Tobą informacja, że jakaś dziewczyna widziała Twój nagi tyłek? Bo jeśli tak to...

-Chcesz mnie przelecieć? - wtrącił. Dziewczyna zrobiła tę wielce obrażoną minę i uderzyła chłopaka z pięści prosto w mostek.

-No wiesz ty co. - smutny grymas ozdobił jej twarz gdy odwróciła wzrok w kierunku telewizora.

- No nie powiesz mi chyba, że nie kręci Cię perspektywa bycia moją pierwszą? - zaśmiał się nie spuszczając wzroku z profilu Irwin.

-Czyli teraz przyznajesz mi, że jesteś osiemnastoletnim, cholernie seksownym, prawiczkiem, tak? - zapytała z cwaniackim uśmiechem na twarzy i uniesionymi w górę brwiami. Luke zaśmiał się na określenie cholernie seksowny wychodzące z ust jego towarzyszki.

- Nie przelecisz, nie dowiesz się. - Luke zakopał się w białej pościeli gdy myśl jak bardzo chciałby mieć swój pierwszy raz przed sobą dopadła go. Nie mógł przecież powiedzieć Irwin, że w tym wieku przewinął się przez setki łóżek, różnych dziewczyn. Nie mógł wyznać jej, że...

- Dobranoc. - szepnęła prosto w jego ucho i wtuliła się w jego plecy. Nie mógł, koniec kropka.

- Śpij dobrze. - odpowiedział czując przyjemne ciepło bijące od dziewczyny. Próbował zasnąć, jednak na daremno. Raz było mu za ciepło, po chwili za zimno. Owinął sobie pościel wokół nóg by później przykryć się nią aż po uszy. Zaczął nawet liczyć baranki, kózki i wszystkie inne zwierzęta (nawet kurczaki) ale nic nie spowodowało, że poczuł się choć trochę senny. W końcu poddał się i delikatnie odsunął rękę dziewczyny na bok, by podnieść się po pilota od telewizora. Przełączył na australijski kanał muzyczny i wstał z łóżka by sięgnąć po swój telefon. Postanowił zadzwonić do Michaela. Wybrał jego numer z pamięci i czekał, aż Clifford odbierze połączenie.

- Alleluja! - usłyszał śmiech po drugiej stronie słuchawki. - Już myślałem, że nigdy nie zadzwonisz.

- Widzisz, doczekałeś się. - powiedział szeptem Hemmings, wchodząc do łazienki. - Mam dla Ciebie dwie wiadomości, jedna...

-Zaczynaj od tej złej. - wtrącić znając na pamięć scenariusz pod tytułem dwie wiadomości. Nigdy nie było dobrej i dobrej lub złej i złej.

- Jestem wściekły, że wątpisz w moje umiejętności Sherlock'a i gdy tylko wrócę do Sydney skopię Ci dupę za treść tej wiadomości. - na te słowa Michael zaśmiał się - A ta dobra jest taka, że twoja panna, śpi sobie smacznie w moim hotelowym łóżku. - Luke w tej chwili był pewien, że Clifford wstrzymał oddech. Musiał być w niezłym szoku. - Nie bój się, do niczego między nami nie doszło...

-Jak? Jak w jeden dzień ją znalazłeś?

-Hm, szczerze? Clary znalazła sobie naprawdę fajnego chłopaka. Wystarczyło pojechać do najpopularniejszego klubu na Brooklynie, rzucić imię Tristan i każdy wiedział o co chodzi. Jakiś gościu wypaplał mi, że dziewczyna rzuciła go wczoraj, dlatego go tu nie znajdę. Drugi typek, dopowiedział coś o Hempsted i starych długach, więc pojechałem tam. Miałem zamiar najpierw znaleźć Tristana, później dotrzeć do niej, jednak sama Irwin ułatwiła mi zadanie ponieważ świętowała swoje urodziny właśnie w najpopularniejszym klubie na Hempsted. - Hemmo uśmiechnął się perliście, jakby Michael po drugiej stronie globu mógłby to zobaczyć. - Tak więc, możesz nazywać mnie mistrzem.

-Szczerze? Jestem w szoku i chyba nigdy nie wyjdę z podziwu. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że zbajerowałeś ją do tego stopnia, że jest w Twoim hotelu. Kiedy zmierzasz wrócić?

- To tylko kwestia czasu. - odpowiedział z wyczuwalną pewnością siebie w głosie. - Cała sytuacja ułożyła się na moją korzyść. - kontynuował historię znalezienia zguby - Wziąłem od niej numer telefonu, ponieważ chciała juz wracać do domu. Po jej wyjściu pokręciłem się trochę po parkiecie i również opuściłem klub. Szedłem do swojego hotelu kiedy trafiłem na nią i Tristana we własnej osobie, błagającego ją, żeby do niego wróciła. Ja, jak to ja, zachowałem się po bohatersku i wybawiłem ją z tego dziwnego położenia, poszliśmy razem do parku, pogadaliśmy, zaproponowałem jej nocleg i... Tadam! - wyśpiewał do słuchawki śmiejąc się.

-Uważaj na nią. - westchnął tylko Michael, co jeszcze mógł powiedzieć? Nadal to wszystko nie mieściło mu się w głowie.

- Będę. - Hemmings rozłączył połączenie i pełen dumy wrócił do łóżka. Spojrzał na wtuloną w poduszkę Clary. Musiała wyczuć brak jego ciała obok. Uśmiechnął się subtelnie i pochylił nad jej małą osóbką.

-Clary? - szepnął opierając się łokciami nad nią. - Księżniczko? - zaśmiał się kiedy dziewczyna przez sen uśmiechnęła się.

-Mhm? - usłyszał ciche mruknięcie.

-Zasnęłaś w swojej sukience, będzie Ci nie wygodnie, mógłbym Cię rozebrać? - wyszczebiotał anielskim głosem, odgarniając kosmyki włosów z twarzy Clary.

-Łapy przy sobie Hemmings. - odburknęła i mocniej wtuliła się w poduszkę. Luke zaśmiał się cicho tak, żeby bardziej jej nie obudzić. Podłożył delikatnie rękę pod jej plecy, podniósł ją, a ta złożyła ręce wokół jego szyi. Wolnym ruchem odpiął tylni zamek sukienki i ściągnął ją przez głowę. Odrzucił materiał na bok starając się nie podziwiać czarnej, koronkowej bielizny Clary. Ściągnął swoją flanelową koszulę i nałożył na blondynkę. Zapiął szybko guziki i zdecydował się na odpięcie stanika Irwin (hej, nie oceniajcie, przecież na pewno byłoby jej nie wygodnie). Włożył rękę pod swoją koszulę i sprytnym ruchem zdjął jej stanik. Uśmiechnął się zadowolony z siebie i położył biustonosz na szafce nocnej. Objął ją ramieniem i wsłuchując się w muzykę płynącą z telewizora, zasnął.

~*~

Ciche dźwięki piosenki obudziły Clary. Dziewczyna delikatnie przetarła oczy i zerknęła na zegarek. Dochodziła czternasta. Usiadła na łóżku, miała na sobie czerwoną koszulę Luka. Jednak ją rozebrał. Spojrzała na śpiącego obok blondyna. Uśmiechnęła się do tego obrazka. Wyglądał uroczo. Clary opuściła na podłogę nogi i delikatnie przeciągnęła się gdy do jej uszu doszedł dźwięk piosenki...

- Heee-ee-y Hey - wyśpiewał stojący tuż obok Michaela i Caluma, Luke. Zaraz, zaraz. Luke?! Dziewczyna zerwała się z łóżka patrząc z niedowierzaniem na ekran telewizora. - Heee-ee-y Hey - świat dziewczyny zawirował w szybkim tempie. Co się właśnie działo? Kadr w teledysku zmienił się błyskawicznie i zamiast roześmianej twarzy Luka ze perkusją pojawił się jej własny, rodzony brat. Upadła z głośnym hukiem na podłogę, chowając twarz między kolanami. W jej głowie myśli huczały nie miłosiernie. Jej serce miało ochotę wyskoczyć z klatki piersiowej. Wariowała. - Simmer Down, Simmer Down

- Tak Luke, z miłą chęcią chciałabym się teraz uspokoić. - załkała ciągnąc się za włosy. Za dużo emocji jak na kilka dni. Za dużo wszystkiego. Rozpłakała się na dobre, mając kompletny mętlik w głowie. Przez kolejne wersy piosenki rozrywające jej czaszkę ledwo co usłyszała zdenerwowany szept tuż obok niej.

- Mogę to wszystko wyjaśnić.

WHEY HEY! Z DUMĄ PUBLIKUJĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ! Wiem, że wiele osób nie lubi kiedy akcja pędzi i pędzi ale sądzę, że gdybym pisała inaczej byłoby nudno. Aktualnie jestem u Taty na wakacjach w UK i dysponuję tylko tabletem, więc w najgorszym wypadku następny pojawi się... na początku Września.Przepraszam! :( 
Jak podoba Wam się Lost Boy? Co sądzicie o akcji i całej tej sytuacji? Mam nadzieję, że ten zwrot akcji Was zaskoczył! Poza tym jak myśleliście, że skończy się hotelowa noc Luka i Clary? ^.^ Jestem ciekawa! Buziam Was mocno! :) 

3 komentarze:

  1. Ten rozdzial... Jest po prostu super!
    Tyle sie dzieje i to tak, jak powinno! :)
    Az strach sie bac, co jej powie Luke! :)
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. NIEEEEEEEEEEEE Dlaczego akurat ta piosenka leciała? Jezu, takie piękne, przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały :D
    ily x.
    @aussiessexy

    OdpowiedzUsuń

Cześć. :) Jeśli w tym momencie komentujesz moją prace, wiedz, że bardzo dziękuję Ci za poświęcony czas i wszystkie słowa które wystukasz na dole- dzięki Tobie mam chęć pisania nowych rozdziałów. xox